Niestety, od czasów wyjścia oryginalnej wersji Szóstki z Sarajewa jako "Exclusive DLC" na PS4 w 2016 roku dostaliśmy mnóstwo świetnego, dodatkowego contentu do tej gry, który przypomniał nam skutecznie, że nawet w czasach premiery ten zestaw bieda-kontraktów był w sumie niewiele warty. Nie zrozumcie mnie źle, fajnie, że zawartość dostępna wcześniej tylko dzięki modowaniu znajduje się tego oficjalnie w grze. Ale fakt, że dzisiaj za ledwie leciutko odnowioną wersję tej kampanii każą nam płacić żywą gotówką (i to nie groszami) zakrawa o kpinę.

Kupno DLC dodaje do gry sześć pseudo-elusive-targetów, po jednym na każdą mapę z pierwszej odsłony, żaden z nich w sumie nie warty jest wielkiej uwagi. Paryski Director jest nijaki, Veteran i Enforcer bajecznie prości do zabicia, a znajdujący się w Marrakeszu Extractor irytujący. Z zestawu wyróżniają się jedynie koczujący w Kolorado Mercenary, z powodu absurdalnie wysokiej i niesprawiedliwej trudności, a także Controller, którego misja odbiega bardzo stylem od wszystkich poprzednich.

Absolutnie nie zmienia to jednak faktu, że pakiet starcza na jakąś godzinę zabawy, plus jeszcze ze dwie żeby wykonać wszystkie poboczne zadania. Nie dodano żadnych ciekawych skinów, ani nawet bonusów do trybu Freelancer. Polecam jedynie gigantycznym fanom Hitmana, którzy w bazowej grze ukończyli absolutnie wszystko, co możliwe.