32
ΠΡΟΪΟΝΤΑ
ΜΕ ΚΡΙΤΙΚΗ
451
ΠΡΟΪΟΝΤΑ
ΣΤΟΝ ΛΟΓΑΡΙΑΣΜΟ

Πρόσφατες κριτικές από τον Somni Veuris

< 1  2  3  4 >
Εμφάνιση 1-10 από 32 καταχωρίσεις
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
47.8 ώρες συνολικά
Skuszony zostałem skomplikowanym systemem, dziesiątkami różnych plansz i bardzo pozytywnymi ocenami, przez które myślałem, że będę miał okazję zagrać w naprawdę dobry Tower Defense.

Co się jednak okazuje? Że GemCraft jest okropnie powtarzalny! Po odblokowaniu wszystkich umiejętności każda rozgrywka zaczyna wyglądać tak samo, a plansze wpływają jedynie na to, w których miejscach ustawimy swoje klejnoty. Nagle tysiące kombinacji sprowadzają się do tego, że i tak każdy poziom musimy rozegrać w dokładnie ten sam sposób, bo w innym razie szybko przegramy. To trochę jak granie z solucją, gdzie tylko wykonujemy konkretne czynności w odpowiednim czasie, a jedyne, co do tego procesu wnosimy, to wypowiedzenie na końcu słów "o, działa". Jeżeli to ma wyglądać jak praca na taśmie, to co w tym przyjemnego?
Αναρτήθηκε 10 Ιουλίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
1 άτομο βρήκε αυτήν την κριτική χρήσιμη
12.3 ώρες συνολικά
Prosta, dosyć krótka, ale daleka od ideału metroidvania, w której walczymy ze śrubkami, gwoździami i innym żelastwem. Poruszamy się małym robocikiem z wielkim mieczem, którego możemy wzmacniać czipami rozsianymi po mapie. Ta z kolei jest dosyć spora, podzielona na kilka części. W każdej z nich znajdziemy innych przeciwników oraz po kilku bossów, których pokonanie zwykle odblokowuje nowe umiejętności lub przedmioty, potrzebne do przedostania się we wcześniej zablokowane miejsca. Jednak mimo tej różnorodności wcale nie czułem ekscytacji z odblokowywania nowych miejsc, a same starcia z bossami są dosyć łatwe - mają oni jedynie po kilka ataków, które są łatwe do uniknięcia i powtarzane zawsze w tej samej kolejności. Męczące jest również przemieszczanie się po mapie, nawet mimo dodania opcji szybkiej podróży. Prawdopodobnie większość czasu spędzonego w grze poświęciłem właśnie na wracaniu się do miejsc, w których coś było, ale nie mogłem jeszcze wtedy z tego skorzystać.

Główny zarzut, jaki mam wobec tej gry, to okropnie wolny i nużący początek. Pierwsze godziny gry wręcz przytłaczają bezsilnością, a nagroda, którą za te cierpienia otrzymujemy... no właśnie, czy jest tego warta? Tak naprawdę ciężko mi nawet określić moment, w którym odczuwałem przyjemność z gry, choć nie ukrywam, że miało to miejsce. Wydaje mi się jednak, że nie powinniśmy przed zakupem odpowiadać na pytanie „Ile jestem w stanie poświęcić, żeby móc cieszyć się rozgrywką?”. Dobra gra powinna sprawiać przyjemność od początku do końca. I chyba właśnie z tego powodu tej gry polecić nie mogę.
Αναρτήθηκε 9 Ιουλίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
47.2 ώρες συνολικά
Przyznam szczerze, że wiele razy słyszałem o tej grze, ale nigdy nie miałem okazji, żeby zainteresować się nią bardziej. Na początku byłem lekko zawiedziony, że to RPG bez jakiejkolwiek walki, ale szybko stałem się wielkim fanem. Nawet udało mi się zarwać kilka nocy, żeby tylko móc jeszcze odrobinę pociągnąć historię. Ostatnio na gry częściej narzekam, więc naprawdę miło było spędzić czas przy czymś, co mnie tak wciągnęło.

Przez cały czas czułem się, jakbym czytał naprawdę dobrą książkę, która w dodatku pozwala mi samemu wybrać sposób dotarcia do celu. Ten jest zawsze prawie identyczny, co dla niektórych pewnie będzie wadą, ale jak i w życiu, tak i tutaj to droga jest najważniejsza, a cel jedynie nagrodą. Jednak nieważne jaką ścieżkę obierzemy, zawsze będziemy raczeni fantastycznymi rozmowami, żywymi dyskusjami i świetnymi opisami. Wszystko to czytane przez fenomenalnych aktorów głosowych.

Disco Elysium sprawdza się najlepiej (a może wyłącznie wtedy), gdy oddajemy się w pełni każdej rozmowie i każdemu opisowi; gdy doświadczamy tej gry powoli i pozwalamy działać wyobraźni; gdy — po prostu — chłoniemy wszystkie słowa, które do nas trafiają. Przewijanie dialogów właściwie nie ma sensu, ponieważ tracimy wtedy wszystko to, co w tej grze najważniejsze. Dlatego nie będzie to dobra gra dla osób, które nie lubią czytać.

Nie jest to jednak gra bez wad, choć tutaj od razu zaznaczę, że nie uświadczyłem niczego, co zepsułoby mi rozgrywkę. Kilka razy zdarzyło mi się, że nie mogłem nic zrobić po zmianie lokacji, co zmuszało mnie do wczytania gry. Zdarza się też, że postacie blokują się w teksturach, choć nigdy na tyle, żeby nie dało się nic na to poradzić. Nie jestem też fanem procentowych szans na sukces i wolę stałe wartości (masz X punktów w statystyce Y — test zaliczony), ale rozumiem, czemu są w tej grze. Mimo to, jest to dosyć frustrujące, gdy — przykładowo — coś się nie udaje przy szansie na sukces wynoszącej 97%. Zawsze można w takiej sytuacji wczytać grę, no ale to już nie to samo. Tutaj jednak trzeba wyraźnie zaznaczyć, że czasem nawet niezaliczone testy prowadzą do ciekawych sytuacji.

I na sam koniec jeszcze kilka rad ode mnie:
— stwórz konkretną osobowość, trzymaj się jej, nie staraj się na siłę próbować wszystkiego, bo nic nie jest od wszystkiego,
— jeżeli jakaś opcja dialogowa jest do kliknięcia, to nie znaczy, że musisz to zrobić,
— nie spiesz się z niczym, bo czasu masz naprawdę dużo,
— no i najważniejsze - daj swojej wyobraźni pracować.

Ach, jedna rzecz jeszcze. Słyszałem o niefajnych praktykach, które zastosowano wobec twórców gry. Z tego, co się orientuję, żaden z nich nie jest już w studiu ZA/UM, nie ma praw do tytułu ani na nim nie zarabia. Mówiąc krótko - zostali wyrzuceni ze studia. Jednak jeżeli rzeczywiście jest tak źle, jak ludzie piszą, to może lepiej jest kupić już wygenerowany klucz na zewnętrznych stronach, żeby nie wspierać tych, którzy dopuścili się oszustwa. To już jednak każdy musi sam rozważyć. W Internecie pewnie znajdziecie mnóstwo materiałów na ten temat.
Αναρτήθηκε 9 Ιουλίου 2024. Τελευταία επεξεργασία 9 Ιουλίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
5 άτομα βρήκαν αυτήν την κριτική χρήσιμη
28.5 ώρες συνολικά
Miasma Chronicles jest kolejnym podejściem studia do gatunku Taktycznych RPG, zaraz po pozytywnie przyjętym Mutant Year Zero. Ci, którzy grali we wspomnianego poprzednika, tutaj znajdą dużo tego samego, a dla innych — na przykład fanów serii XCOM — powinna to być nowa i ciekawa przygoda. Tyle że... nie wszystko wyszło tak, jak wyjść powinno. Przyznam szczerze, że do teraz nie wiem, co w ogóle o tej grze myśleć. Ale po kolei.

Zdecydowanie największym problemem tej gry jest to, że wcale nie jest to gra taktyczna. Już po kilku pierwszych walkach staje się jasne, że założeniem rozgrywki jest ciche eliminowanie odizolowanych przeciwników. Wiele starć da się zakończyć w całości w taki sposób, a pozostałe zostawią nam ledwo kilku przeciwników, z którymi dopiero stoczymy bój w trybie taktycznym. Ktoś mógłby powiedzieć: „No ale przecież nie musisz tego robić w taki sposób”. To prawda, nie musisz. Tyle że wtedy stajesz do walki z tak przeważającymi siłami wroga, że nawet łatwy poziom trudności staje się barierą nie do przejścia.

Nasza drużyna składa się z trzech postaci, z czego dwie są w niej zawsze i tylko jedną możemy wymieniać. Nie liczcie jednak na różnorodność, ponieważ poza dwójką głównych bohaterów w trakcie przygody poznajemy jedynie... trzy kolejne osoby, z czego ostatnią właściwie na sam koniec gry. Ale uwaga — nawet to nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ponieważ umiejętności postaci są prawie identyczne i różnią się jedynie drobnymi szczegółami. Na kilkadziesiąt umiejętności jest tylko kilka całkowicie unikalnych, które mogą w jakikolwiek sposób urozmaicić rozgrywkę.

To może chociaż ekwipunek się wyróżnia...? No, tutaj też nie jest kolorowo. Nasze wyposażenie to tak naprawdę kilka rodzajów broni, które wraz z upływem godzin znajdujemy po prostu w ulepszonych wariantach z lepszymi statystykami. Tak samo dodatki do tych broni, które z czasem zyskują jedynie dodatkowe procenty. Poza tym w plecaku znajdziemy jeszcze standardowy zestaw kilku rodzajów jednorazowych przedmiotów. Słabo. A tak przy okazji — do teraz nie wiem, czemu strzelby mają prawie dwukrotnie większy zasięg niż karabiny snajperskie. No dobra, wiem, po prostu jest to całkowicie nielogiczne.

Jednak nie samą walką gra żyje, dlatego przejdę do historii, którą Miasma Chronicles nam serwuje. Nie chcę z tego robić kilkustronicowego eseju, dlatego od razu napiszę, że choć pomysł na świat jest świetny i bardzo podobało mi się kilka motywów, tak ogólne wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Uwaga, drobne spojlery. Przede wszystkim — nienawidzę głównego bohatera. Okropna osobowość, tragiczne wykonanie, ale i chyba najbardziej oklepany na świecie motyw. Nie lubię, gdy twórcy idą na łatwiznę i robią z głównej postaci zbawcę ludzkości. I to nawet nie tak, że ta postać na to zasłużyła. Nie, ona prostu taka się urodziła i tyle, deal with it. Nie ratuje tego nawet drobny twist fabularny z tym związany, którego doświadczamy na samym końcu. Zresztą, z innymi postaciami nie jest wcale lepiej. Część jest mocno przerysowana, a ich cechy charakteru wyolbrzymione, za to inni mają osobowość tak zmienną, że z czasem zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem w trakcie produkcji gry kilkukrotnie nie wymieniono osób od scenariusza i postaci. Jednak nie wszystko wygląda tak źle. O ile główny motyw, czyli tytułowa miasma (czy też wyziew, jak to przetłumaczono na język polski), nie jest zbyt porywający, tak ciekawe jest wszystko to, co dzieje się dookoła. Bardzo lubiłem czytać różne zapiski rozsiane po lokacjach. Mimo że opcjonalne, to właśnie one pchały całą historię do przodu i zapewniały tło dla wszystkich wydarzeń. Całość była jak puzzle, które powoli tworzyły spójną — choć przewidywalną — opowieść. Podobały mi się też przemyślenia postaci odnośnie przedmiotów i miejsc sprzed katastrofy. W czasach, w których rozgrywa się akcja gry, ludzie żyją z tego, co przetrwało po wszystkich kataklizmach spowodowanych przez wyziew. Przy okazji utracono większość wiedzy, nawet odnośnie najprostszych rzeczy. Relikty przeszłości stały się opowieściami, które każde kolejne pokolenie przekazywało w coraz to bardziej zmienionej formie, w końcu stając się czymś, co sami uznalibyśmy za absurd. Dla przykładu — bary śniadaniowe uznano za miejsca, w których więzi się dzieci, szpitale to umieralnie, a samoloty przedstawiano jako latające wieloryby. I choć brzmi to wręcz komicznie, to jednocześnie wydaje się być szczere i zachęca do zadawania pytań odnośnie nas samych oraz tego, jak mogłaby wyglądać ludzkość wieki po jakiejś wielkiej katastrofie. Spodobała mi się również jedna lokacja, do której trafiamy w późniejszej części gry. W odróżnieniu od tradycyjnego schematu dominujący człowiek i maszyny jako służący, tam to ludzie byli niewolnikami. Pozbawieni możliwości uczciwej pracy, więzieni, zmuszeni do życia w szałasach, ruinach, namiotach. Ludzie stali się maskotkami dla uczłowieczonych maszyn, które robią to, co niegdyś oni — bawią się w klubach, integrują, dbają o swoją karierę zawodową. Samo to jest motywem na tyle ciekawym, że chciałbym osobną grę tylko o tym. No ale cóż, na tym kończą się dobre strony fabuły. Mógłbym jeszcze drugie tyle napisać o problemach, ale chyba sobie daruję. Trzeba po prostu wiedzieć, że w tej grze wiele rzeczy nie ma sensu. Po prostu. Niektóre wydarzenia opisywane w trakcie rozgrywki przeczą sobie, a część rzeczy dzieje się „tak o”, chyba tylko z tego powodu, że nikt nie wiedział, jak dalej poprowadzić fabułę, a przecież jakoś grę trzeba było skończyć...

Miasma Chronicles to — niestety — gra, którą warto się zainteresować wyłącznie wtedy, gdy będzie na dużej promocji albo w jakiejś paczce z grami na zewnętrznej stronie — i pewnie powinienem to napisać na samym początku. Piszę tę recenzję z drobnym smutkiem, ponieważ bardzo liczyłem na to, że ta gra mi się spodoba. Szkoda, tak po prostu, pracy włożonej w ten tytuł, ponieważ pod wieloma względami nie ma się do czego przyczepić. Poza tym, co już wcześniej opisałem, na wysokim poziomie są animacje oraz udźwiękowienie. Nie miałem też problemów z optymalizacją, mimo że mój sprzęt do najlepszych nie należy. Jednak to chyba za mało, by uznać tę grę za udaną.
Αναρτήθηκε 9 Ιουλίου 2024. Τελευταία επεξεργασία 9 Ιουλίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
33.5 ώρες συνολικά
To jedna z tych gier, które chciałbym, żeby odniosły sukces i cały czas się rozwijały. Serio. Przepiękna, przesympatyczna, pozwalająca poczuć się przez chwilę jak dziecko. Jest jakaś fabuła, jest nawet polski dubbing, a lokacje są spore i kolorowe, więc całość momentami przypomina dobrą kreskówkę. Cały świat jest dla nas otwarty, dając możliwość uczestnictwa w różnych wyzwaniach, a w chwilach przerwy od ścigania się możemy szukać ukrytych przedmiotów, których jest mnóstwo. Wiadomo, wyścigi (czy też sterowanie) są głównie zręcznościowe i daleko im do realizmu, ale i tak jeździło się naprawdę przyjemnie. Zadowoleni będą też fani budowania, ponieważ w garażu możemy tworzyć własne pojazdy. Jedyne co, to raczej traktowałbym tę grę jako przygodę dla jednego gracza. Co prawda jest opcja ścigania się z innymi (nawet z rankingiem i nagrodami!), ale ani trochę nie czułem, żeby to był główny element rozgrywki. Dla mnie LEGO 2K Drive było po prostu jednorazową przygodą, którą będę miło wspominał. Jeżeli też chcesz tak do tej gry podejść, to od razu mogę napisać, że — na moment pisania tej recenzji — zawartości jest na około 40 godzin. Cała reszta to już wyścigi online oraz budowanie pojazdów.

Zauważyłem, że większość negatywnych recenzji odnosi się do płatnej zawartości, więc chciałbym część spraw wyjaśnić. Mikrotransakcje? Tak, są. Pojazdy, kierowcy, naklejki, efekty dźwiękowe, klocki do samodzielnej budowy pojazdów... Jest tego sporo, ale trzeba pamiętać o kilku rzeczach. Po pierwsze — wszystko da się kupić za kredyty, które zdobywa się w trakcie gry (a zdobywa całkiem sporo). Po drugie — pojazdy ze sklepu nie są w niczym lepsze od tych, które dostaje się za wygrywanie wyścigów. Po trzecie — pojazdy, które sami stworzymy, nie mogą być wykorzystywane w grach online, dopóki nie zostaną zatwierdzone. Poza tym, w trakcie przechodzenia fabuły dostaje się tyle pojazdów i innych bajerów, że właściwie ani razu nie czułem potrzeby, żeby cokolwiek kupić ze sklepu. 2K swoje za plecami ma, jeśli chodzi o płatną zawartość, ale czepianie się konkretnie tej gry, to — w mojej opinii — duże nieporozumienie.
Αναρτήθηκε 24 Ιουνίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
7.9 ώρες συνολικά
Duże oczekiwania, które szybko zamieniły się we frustrację oraz zmęczenie. Tak jednym zdaniem opisałbym Risk of Rain 2. Rozumiem zachwyty nad tą grą, rozumiem wysokie oceny, jednak mi ona zupełnie nie podeszła. Dlaczego?

Po pierwsze — oprawa graficzna. Nie gra się w ten tytuł dla grafiki, to chyba oczywiste. Jednak zlewające się i mocno wyblakłe kolory sprawiały, że już raptem kilkanaście minut rozgrywki męczyło mój wzrok wystarczająco, by zmusić mnie do przerwy. Można to w jakimś stopniu kompensować zmianą ustawień obrazu, ale ponieważ część plansz jest bardzo jasna, a część bardzo ciemna, to trzeba to robić dosłownie co chwilę. Choć nawet to nie jest wystarczające.

Wszystko to wiąże się z kolejnym elementem — długością rozgrywki. Jest to dla mnie wręcz absurdalne, że w grze, w której jedno podejście może trwać nawet kilka godzin, NIE DA SIĘ ZAPISAĆ POSTĘPU, by móc zrobić sobie przerwę i po jakimś czasie wznowić rozgrywkę. Albo jadę do końca, albo wyłączam grę, rezygnując z aktualnie trwającego podejścia.

I jeszcze jeden problem, żeby zbyt dużo nie pisać — monotonia. Nie mam nawet 10 godzin na liczniku, a wydaje mi się, że widziałem już większość tego, co gra ma do zaoferowania. W kółko kilka tych samych plansz, po których poruszanie się jest bardzo mozolne, a na nich ci sami przeciwnicy, jedynie mocniejsi wraz z upływem czasu. Tak, mam jeszcze sporo przedmiotów do odblokowania, ale nie zmieniają one rozgrywki w znaczący sposób — to w większości dodatkowe numerki w statystykach. Tak, mam również kilka postaci do zdobycia, ale czy warto godzinami męczyć się, by je wypróbować?

Może to po prostu tytuł, w który lepiej gra się ze znajomymi. Ja, niestety, odpadam dosyć wcześnie. I to mimo tego, że jestem fanem gatunku.
Αναρτήθηκε 15 Ιουνίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
38.3 ώρες συνολικά
Book of Demons to gra prosta, ale urokliwa. Klasyfikowana jest jako hack and slash, choć zupełnie nie sprawia takiego wrażenia. Obiektywnie nie można jej zbyt wiele zarzucić — optymalizacja jest wręcz doskonała, oprawa graficzna interesująca, muzyka przyjemna, a całość jest wzbogacona humorem, który — wydany w tak dobrej postaci — w innych grach jest rzadkością.

Rozgrywka jest wręcz banalna — poruszamy się po wyznaczonych ścieżkach, przy okazji pokonując wszystko, co pojawi się na ekranie, a potem zbieramy łup. Do wyboru mamy trzy klasy postaci, a za ekwipunek i umiejętności służą karty, które można ulepszać. Mechaniki gry są proste i dobrze wyjaśnione, zaś samą rozgrywkę możemy dostosować do czasu, jaki mamy dostępny — od krótkich sesji po długie wyprawy do lochów.

Minusem jest pewna powtarzalność po wielu godzinach gry, co związane jest ze złym balansem tempa rozgrywki. Zdobywanie poziomów oraz nowych kart z czasem zaczyna być, po prostu, zbyt długie i monotonne. Całość staje się żmudnym grindowaniem, co potwierdzają też osiągnięcia, które tego właściwie wymagają. Możecie się nie zgodzić, ale wydaje mi się, że osiągnięcia powinny być nagrodą za zrobienie czegoś wyjątkowego, a nie za powtarzanie tej samej czynności przez kilkadziesiąt godzin.

Nie zniechęcajcie się jednak, bo Book of Demons to naprawdę dobra gra. Po prostu nie jest ona na tak długo, jak chyba chcieliby jej twórcy.
Αναρτήθηκε 28 Μαΐου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
1 άτομο βρήκε αυτήν την κριτική χρήσιμη
46.5 ώρες συνολικά
Dave the Diver to mix podwodnej przygody i symulatora zarządzania barem sushi. Pozytywne oceny nie są przypadkiem - to naprawdę świetna i godna uwagi gra. Fantastyczna muzyka, przyjemny styl graficzny, ciekawa rozgrywka i wręcz FENOMENALNE animacje, przy których się rozpływałem. To nie Dave powinien być głównym bohaterem - Bancho po prostu wymiata.

Spodziewałem się zupełnie innej gry jeszcze przed zakupem - zwykle staram się unikać większych spoilerów. Myślałem, że będzie to może coś w rodzaju podwodnego Stardew Valley, a jednak jest to bardziej jednokierunkowa przygoda, która stopniowo daje nam dostęp do nowych mechanik. I właśnie - wydaje mi się, że w tym aspekcie gra kończy się zbyt wcześnie, przez co wiele rzeczy odblokowujemy długo po skończeniu fabuły. Myślę, że może to trochę zniechęcać do dalszego grania. Ostatnie możliwe wydarzenie tematyczne miałem dopiero wtedy, gdy starałem się zdobyć ostatnie osiągnięcie - było to już spokojnie kilka godzin po tym, jak odblokowałem wszystkie inne możliwe rzeczy. Ale to tylko moje czepianie się.

Nie ma co więcej pisać - Dave the Diver to gra, którą trzeba po prostu kupić, włączyć i cieszyć się każdą minutą rozgrywki. Nawet jeżeli ryb nie lubię, to tę grę pokochałem.
Αναρτήθηκε 2 Ιανουαρίου 2024.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
2 άτομα βρήκαν αυτήν την κριτική χρήσιμη
46.4 ώρες συνολικά
Elexowi trzeba dać trochę czasu. Na początku może wydawać się przytłaczający, drewniany, mocno niedopracowany, ale potem... nie no, potem wcale nie jest lepiej. Jeszcze jakoś w połowie gry miałem wrażenie, że rozgrywka staje się lepsza. Zacząłem się przyzwyczajać, momentami nawet granie sprawiało mi przyjemność. Jednak tak jak szybko wpadły te pozytywne myśli, tak równie szybko gra pokazała, że jednak jest źle. Nie mam pojęcia, co stało się w studiu. Brak czasu? Brak pieniędzy? Brak chęci? Im bliżej końca, tym bardziej chciałem tę grę wyrzucić z dysku, a najlepiej to w ogóle o niej zapomnieć. Ale po kolei.

Początki w tej grze są bardzo przytłaczające. Ciężko się w tym świecie odnaleźć, a właściwie od razu zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Wydaje mi się, że pierwsza część była bardziej przyjazna pod tym względem. Pierwsze godziny są też trudne z innego powodu - optymalizacja. W skrócie: jest ona tragiczna. Pierwsze dwie godziny spędziłem w plikach gry, próbując modyfikować różne ustawienia w taki sposób, aby całość chodziła płynnie, a jednocześnie nie wyglądała jak ulepiona z plasteliny. Tak, w opcjach gry są różne wartości, które można zmieniać, ale - niestety - bardzo ograniczone.

Kiedy już ogarniemy wszystkie ustawienia, to w końcu możemy zacząć zachwycać się światem gry. Oczywiście żartuję. Świat drugiej części Elexa niby nie jest zły, ale... no właśnie, ale. Przede wszystkim jest pusty, monotonny, mało różnorodny - i to mimo tego, że jest kilka odmiennych obszarów. Po prostu wszystko wygląda tak samo. Nawet jeżeli spędzimy w plikach wiele godzin i ustawimy wszystko w taki sposób, żeby wyglądało najlepiej, jak to tylko możliwe, to nawet wtedy nie wygląda to dobrze. Na pewno graliście w pierwszą część, więc wiecie, czego się spodziewać. Lepiej nie jest, a wielu mówi, że jest nawet gorzej. W dodatku bardzo uciążliwe są cienie i roślinność. Przechadzając się przez leśne obszary można nabawić się bólu głowy. Drzewa i rośliny ruszają się tak szybko, jakby całą okolicę nawiedzały najpotężniejsze huragany. No a razem z drzewami ruszają się właśnie cienie. Jedyne pocieszenie w tym, że leśnych obszarów nie ma zbyt wiele.

Nawet jeżeli zaakceptujemy albo wręcz polubimy wygląd świata, to i tak nie będzie nam dane się nim cieszyć. Eksploracja w tej grze jest po prostu słaba. Przede wszystkim nie wykorzystano potencjału plecaka odrzutowego. Mógłby on posłużyć do dostania się do różnych ukrytych miejsc, ale nie - żadnych ciekawych lokacji, żadnych ukrytych za wodospadami jaskiń, a łupy wszędzie takie same. Nie ma dosłownie nic, co zachęcałoby do zwiedzania świata. Chociaż przy okazji muszę przyznać, że w tej części samo korzystanie z plecaka jest o wiele przyjemniejsze. Bardzo ułatwia (i przyspiesza) on poruszanie się po świecie, jeżeli kilka razy go ulepszymy.

Walka jest raczej identyczna jak w pierwszej części, nie czułem żadnej różnicy. Trochę jedynie jestem zawiedziony przeciwnikami, bo to w kółko te same modele, ale jedynie ze zmienionymi teksturami. Pozytywnie zaskoczył mnie za to balans. Tak jak w pierwszej części był on beznadziejny, tak tutaj wszystko było zdecydowanie płynniejsze. Z każdą kolejną godziną czułem, że staję się silniejszy i ten rozwój rzeczywiście było widać. W pierwszej części przez połowę gry nie dało się pokonać nikogo, a potem - nagle - wszyscy stali się okropnie słabi. To oczywiście zaleta, ale nie oznacza to, że walka jest przyjemna, bo nie jest. Przeciwnicy mają okropnie dużo życia, a jednocześnie nie są zbyt wymagający, więc to po prostu bezmyślne strzelanie lub uderzanie z okazjonalnym unikiem, żeby nie zostać trafionym. Można zasnąć.

Rozczarowująca jest również fabuła. W pewnym sensie to kalka tego, co było w pierwszej części, jedynie ze zmienionym głównym przeciwnikiem. Ktoś nie miał na nią albo chęci, albo pomysłu. W dodatku wiele wątków po prostu nie ma sensu i często przeczą one same sobie. Zawiodły mnie również historie głównych frakcji. Było tam mnóstwo wątków, które można było poprowadzić w świetny sposób, no ale nie - nawet to musieli zepsuć. Historie są bardzo miałkie, mało interesujące, czasem wręcz dziecinne. To po prostu okropnie zmarnowany potencjał. Dołączenie do frakcji zapewnia nam każdorazowo ledwo dwie lub trzy dodatkowe misje, które nic specjalnego nie wnoszą i są zwykłym "przynieś, podaj, pozamiataj". Jeżeli ktoś podejmie decyzję o graniu bez przyłączania się do żadnej frakcji, to naprawdę nic nie straci. I JESZCZE TA KOŃCÓWKA. Myślałem, że wyjdę z siebie podczas kilku końcowych misji. Ostatnie dwie godziny gry wyglądają tak: "idź i zabij 50 przeciwników", "o, super, a teraz idź i zabij 60 przeciwników, ale w innym miejscu", "też zrobione? to zbierz drużynę i zabij 100 kolejnych przeciwników". To był dosłownie symulator strzelania do mięsa. Dawno nie widziałem tak zepsutej końcówki gry.

Z innych rzeczy:
- okropny ekwipunek, po którym ciężko się poruszać,
- skopany dźwięk, którego źródło często jest zupełnie nie tam, gdzie być powinno,
- mało interesujące frakcyjne umiejętności, które albo są do siebie bardzo podobne, albo nie zapewniają nic specjalnego,
- nawet misje dla towarzyszy były słabe, ponieważ było to robienie w kółko tych samych rzeczy, jedynie w innych lokacjach,
- i jeszcze nasza postać ciągle krzyczy, gdy lądujemy z użyciem plecaka.

Tak jak jedynce jeszcze dałem pozytywną ocenę, tak tutaj po prostu nie mogę. Ta gra na to nie zasługuje. Szczerze mam nadzieję, że nie będzie trzeciej części, ponieważ boję się, że byłoby to kolejne - może nawet jeszcze większe - rozczarowanie.
Αναρτήθηκε 21 Δεκεμβρίου 2023.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
Κανένας δεν έχει αξιολογήσει ακόμη αυτή την κριτική ως χρήσιμη
21.0 ώρες συνολικά
Jeżeli ktoś lubi różnego rodzaju łamigłówki, gry logiczne oraz gry o automatyzacji - Last Call BBS będzie jednym z najlepszych tytułów dostępnych na Steam.

Myślę, że tę paczkę należy oceniać na dwóch poziomach: sentymentalnym (bo w końcu jest tutaj zawarty spory kawałek historii) oraz dotyczącym samej rozgrywki (ponieważ mamy do dyspozycji wiele gier). Na historii się nie znam, skupię się więc wyłącznie na grach.

Te są dosyć... specyficzne, choć w pozytywnym sensie. W skrócie można powiedzieć, że są to gry, które wymagają używania mózgu. Niektóre z nich wymagają używania CAŁEGO mózgu, żeby móc je przejść. Mój najwyraźniej jest zbyt mały, ponieważ dosyć szybko dochodziłem do momentu, gdzie już dalej nie byłem sobie w stanie poradzić. Ale to dobrze. Dzięki temu przynajmniej wiem, że Last Call BBS jest naprawdę wymagającym tytułem - a to dla wielu ogromna zaleta. Żeby nie było - nie są to gry nie do przejścia; są po prostu trudne.

W całej paczce jest chyba tylko jedna gra (na ciebie patrzę, ChipWizard™!), która raczej wymaga znajomości konkretnego tematu, żeby móc w niej progresować, ale są także gry luźniejsze, przy których głowa nie będzie się aż tak grzała. Do nich zaliczyć można dwa różne pasjanse, Steed Force Hobby Studio (składanie mechów) oraz mój absolutny ulubieniec - Dungeons & Diagrams (budowanie lochów zgodnie z określonymi zasadami). Cała reszta jest dosyć wymagająca, ale za to satysfakcja z ukończenia poziomu jest ogromna.
Αναρτήθηκε 18 Δεκεμβρίου 2023.
Βρήκατε χρήσιμη αυτήν την κριτική; Ναι Όχι Αστεία Βραβείο
< 1  2  3  4 >
Εμφάνιση 1-10 από 32 καταχωρίσεις