Panie i panowie, zróbmy to...

Primum i ultimatum - czytaj tą recenzję z włączonym w tle: "Heat" - PRO8L3M.[open.spotify.com]

Lata 80.

Plaże, palmy, panie, szybkie samochody, ciepła bryza i trapfon który cały czas dzwoni i nie da się przez niego zacząć j***nej misji póki nie odbierzesz... No ku**a je**na co za z*eb to wymyślił. Mam nadzieję, że ta osoba dostała dużą podwyżkę. Co ja mówię k**wa, powinni go odprawić bez pensji. Dobra dobra, już się nie wylewam. G**no zostawię na koniec.

Więc TAK właśnie. Tommy V....Scar....Verc...Scarfac...Vercetti. Klawiatura do wyj**ania to znaczy... wymiany.



Już? Tak.. już już.

Tommy Scarface Vercetti, bo tak powinniśmy go nazywać, jest jak znany dobrze polakom Dario.
Problemy tworzą tępi ludzie, którzy u każdego z kim współpracują, szukają metody na op***dolenie systemu (znany nam - Polakom scenariusz).
Jeśli nie piłeś wódeczki (pamiętaj, ma być zimna i gęsta jak sok z pi*dy) z jegomościem z którym robisz interesy, masz prze**bane jak sam sku***syński sku***synek. Później taki Dario - Tommy jedzie naprawić problem, po drodze mówiąc: "Ja wiem od kogo wy są" i rozp***dala samochód gdzieś na polu lub drzewie, zabijając NPC i wychodząc z tego cało.

Tommy schemat powiela przez całą grę. PROBLEM -> JA WIEM OD KOGO WY SĄ -> MP5/M4 -> PROBLEM ROZWIĄZANY.

Tomuś otacza się samymi, najciekawszymi okazami w całym Vice City.
Istny szefito, który musi rozwiązywać sprawy za swoich ludzi, bagatela, płacąc im grube siano za gównorobienie i podnoszenie kurtyny kiedy wjeżdża na rejon.
Weźmy choćby pod lupę gruby okaz koleżki Tomusia z fafroameryki, który generalnie jest spoko, możemy dać mu naszą prawą rękę, a on tą prawą ręką przez 99,5% gry będzie przesuwał gó**iane pionki na szachownicy po czym wyjdzie, że jest cza**ym judaszem i musimy mu ro**ebać łeb wyżej wymienioną M4rką by zachlapać nowe włoskie kafelki w pięknej willi Skarfejsa. Scenariusz 100%.

Jak widać, gierka na 18H. Gdyby nie to, że przeczytałem Vice Viki i dowiedziałem się, że żeby dojść do momentu z panem z fafroameryki, trzeba zakupić włości w całym Vice i zrobić misyjki, które powodują że żyłki na waszym ciele kręcą piruety żeby tylko przypadkiem, ręką nie roz**bać klawiatury, dalej bym siedział i kręcił się jak gó*no w przeręblu między wyspami.

Klimat rodem wyjęty z dziury Pablo, w której trzymał pitos. Wszystko spoko, everybody gangsta ale żeby ku*wa koleżance Tomusia dać na imię Mercedes? Hej Me.. Mecedes.
Nie wiedziałem, że wtedy mieli na usługach takich artystów jak Bonzo. Tego typu.

Tak serio... Piękna gra, idzie się wku**ić ale szybciutko po failu na misji przyjeżdża po nas taksa i wracamy do gry XD.
Kalkulując na tamte czasy, pewnie najlepsza gra która była dostępna na rynku. Nie obejdzie się też bez najlepszej muzyki z lat 80, która wszystkie gorsze momenty wynagradza i uprzyjemnia rozgrywkę.

8/10.