2
Products
reviewed
43
Products
in account

Recent reviews by legionista

Showing 1-2 of 2 entries
No one has rated this review as helpful yet
2,550.8 hrs on record (782.5 hrs at review time)
CS:GO Review
Ojciec i matka taktycznego strzelania po sieci powraca. Counter-Strike: Global Offensive to reedycja klasyki na miarę naszych czasów czy tylko niepotrzebny face-lift?Ewolucja sieciowych strzelanek w ostatnich kilku latach była dla mnie zbawieniem. Uwielbiam latać z giwerą po mapie, ale nigdy nie należałem do elity potrafiącej oscylować przy stosunku śmierci do zbić powyżej 1.0. Battlefield i Call of Duty pozwoliły nabijać punkty i poczuć się wartościową częścią swojej drużyny, służąc głównie asystami, podrzucaniem amunicji i przejmowaniem strategicznych punktów. Czyli dobrze bawić się w FPS-ie nawet bez strzelania.

Counter-Strike: Global Offensive pokazuje skąd wziął się gatunek panujący teraz wśród gier wideo. Kiedyś w strzelankach liczyły się tylko i wyłącznie umiejętności: refleks, znajomość mapy, umiejętność współpracy i zimna krew. Nie ma mowy o ułatwieniach w postaci nagród za serię zabójstw czy chociażby przyjmowanej za pewnik możliwości celowania poprzez podniesienie broni do oka.

Najbardziej zadziwiające w najnowszej odsłonie Counter-Strike'a jest właśnie to, jak niewiele postanowiono zmienić w stosunku do odległych czasów, kiedy mówiliśmy jeszcze nie o samodzielnej grze, ale o modzie do pierwszego Half-Life'a. Trzon gry to te same mapy, te same bronie, te same schematy okraszone jedynie drobnym rozszerzeniem arsenału i silnikiem graficznym na miarę obecnych czasów.ierwszy zwiastun CS:GO. Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod tym adresem

Jeżeli kiedykolwiek mieliście do czynienia z jakąkolwiek wersją gry, to poczujecie się jak w domu. Sedno zabawy to starcie dwóch drużyn (terrorystów i antyterrorystów), których celem jest zdetonowanie/rozbrojenie bomby albo przypilnowanie/uratowanie zakładników. Każda runda tradycyjnie zaczyna się od zakupów sprzętu (broń, granaty, itd.) za zgromadzone w poprzednim starciu pieniądze.

Początkowo niemiłą niespodzianką okazał się fakt, że we wspomnianych, klasycznych trybach gry nie pojawiła się żadna nowa mapa. Starcia prowadzić będziemy na znanych od lat planszach: Dust 1/2, Nuke, Aztec, Office, Italy, Train i Inferno. Każda z nich przeszła lifting graficzny, a niektóre zostały również odrobinę przeprojektowane. Brak jakichkolwiek nowości został szybko przesłonięty tym, że wspomniane miejscówki są wciąż jednymi z najlepszych. Rozgrywanie dziesiątek meczów w tej samej scenerii nie męczy w ogóle.

Nie oznacza to, że obyło się bez żadnych usprawnień poza samą rozgrywką. Najistotniejszym z nich okazała się w moim przypadku funkcja automatycznego znajdywania meczów. To oczywiste w dzisiejszych czasach rozwiązanie oszczędziło mi znienawidzonego w przypadku Counter-Strike'a 1.6 manualnego przeglądania serwerów (choć taka opcja wciąż istnieje).

Uzupełnieniem klasycznych trybów gry są dwie nowości. Pierwsza z nich to znana z innych produkcji rozgrywka polegająca na otrzymywaniu nowej broni po każdym zabójstwie. W ten sposób przejdziemy przez praktycznie cały dostępny w grze arsenał tak, aby na samym końcu zostać jedynie z nożem. Drużyna, której zawodnik pierwszy dokona tego wyczynu wygrywa. W przypadku Close Quarters, dodatku do Battlefielda 3, ten sam tryb odebrałem jako ciekawą opcję zaznajomienia się z dostępnymi broniami; przy Global Offensive przekonałem się, dlaczego moimi ulubieńcami pozostaną konkretne karabiny.

Druga z nowych opcji rozgrywki to połączenie konieczności podkładania bomby i opisanej przed chwilą zabawy z bronią, z tym że nową broń dostajemy na początku kolejnej rundy, a nie natychmiastowo. Tutaj znajdziemy też zestaw zupełnie nowych map, które charakteryzują się bardzo małym rozmiarem. W efekcie, dostajemy najmniej taktyczną, a najbardziej rozrywkową wersją nowego Counter-Strike'a. Wynikiem tego jest ciekawe zróżnicowanie rozgrywki, a w dalszym planie brak poczucia, że właśnie wydaliśmy swoje pieniądze na graficzny mod do dość starej produkcji.

Jedyny poważny zarzut do testowanej przeze mnie wersji na komputery osobiste, to nowy projekt menu zakupów. Teraz przedstawiony jest on jako okrąg podzielony na kategorie, czyli sposób organizacji menu znany z konsol, tutaj potrzebny ze względu na fakt, że Global Offensive dostępny jest także na Xboksie 360 i PlayStation 3. Nie wiem, czy zbyt mocno zakorzenił mi się w pamięci stary projekt, ale po prostu nie mogłem się do takiej zmiany przyzwyczaić.
O sukcesie Counter-Strike'a w przeważającym stopniu decydowała społeczność – w końcu to ona sprawiła, że pierwotny projekt po latach jest wciąż żywy. Hidden Path, deweloper, któremu Valve zleciło prace nad grą, wyraźnie stara się łapać dwie sroki za ogon. Z jednej strony przygotowuje część gry stanowiącą idealny przyczółek dla ekspertów, z drugiej serwuje opcje mające na celu przyciągnąć miłośników dzisiejszych strzelanek. Na rezultaty będziemy musieli trochę poczekać, ale o ile w przypadku PC jestem w zasadzie spokojny, to nie wyobrażam sobie, żeby gracze konsolowi zostali przy Global Offensive - czy ta gra w ogóle ma rację bytu w przypadku sterowania padem?

Wyceniając grę na około 50 złotych, Valve stara się pokazać, że być może nie chce odcinać kuponów od sławy jednej z najlepszych sieciowych strzelanek, a bardziej skupić się na tym, żeby przedłużyć klasycznej marce życie i zachęcić nowych fanów do zabawy z tą grą. Nie mam żadnych wątpliwości, że udało się zachować klimat i format rozgrywki sprzed 10 lat, co w rezultacie oznacza, że w swoje ręce dostajemy naprawdę świetną grę.
Polecam Suchy
Źrudło:http://gry.wp.pl/recenzja/counter-strike-global-offensive-recenzja,5469,1.html?ticket=8896402978331647wm474fY8XpnK6D3NhUUjg5fqP38vM4OlJWAq4ktPRUy7%2FyZ13Od10pft%2B1wcG%2Bwvg4F7gzoPVZDQvRe0G6%2BXB8GQYh0b6PDJNxpZ8gwC4zSnl%2Be4FJOAGRHo4rAFmTyVqn212y8NmCtaOGrpFzeHgQ%3D%3D
Posted 3 June, 2016.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
27.1 hrs on record (21.9 hrs at review time)
Nieczęsto zdarza się, by reprezentujący nową markę produkt osiągnął tak spektakularny sukces komercyjny, jaki stał się udziałem Borderlands. Z prawie pięcioma milionami sprzedanych egzemplarzy grze firmy Gearbox Software ta trudna sztuka niewątpliwie się udała, a uzyskany wynik pozwolił Amerykanom poważnie myśleć o stworzeniu pełnoprawnego sequela. Dziś, blisko trzy lata po premierze pierwowzoru, oczekiwana przez wielu kontynuacja oficjalnie debiutuje na rynku. I już na wstępie zdradzę, że jest to kontynuacja ze wszech miar udana, a główna w tym zasługa licznych usprawnień, jakie deweloper postanowił poczynić w opracowanej przez siebie formule. Wspomniane usprawnienia widać na wielu płaszczyznach, ale ich najbardziej jaskrawym przykładem jest fabuła. W pierwowzorze opowieść stanowiła jedynie tło dla wydarzeń na ekranie, co w dużej mierze zawdzięczaliśmy sposobowi jej prezentacji – narracja praktycznie nie istniała i po kilku godzinach niczym nieskrępowanej rzezi w zasadzie zapominaliśmy, po co właściwie przemy naprzód. W „dwójce” problem ten został całkowicie wyeliminowany. Zadania z tablicy ogłoszeń zeszły praktycznie do podziemia, większość misji dostajemy od bohaterów niezależnych, którzy zawsze poświęcają chwilę na wprowadzenie w niezbędne szczegóły, oszczędzając nam tym samym czytania suchego tekstu.
Twórcy zrobili też lepszy użytek z samych zleceniodawców. Najważniejsze osoby dramatu towarzyszą nam niemal przez całą grę, nie mamy więc wrażenia ciągłego skakania z kwiatka na kwiatek, tak jak w „jedynce”, gdzie odbębniało się questy od dopiero co poznanego typa i leciało dalej, do kolejnej lokacji. Na jakości zyskała też wreszcie sama intryga. Główny wątek jest naprawdę interesujący, scenariusz trzyma się kupy i zachowuje ciągłość, od początku do samego końca. Są tu nawet zwroty akcji! Nie robią one co prawda może tak wielkiego wrażenia, jak w innych tytułach, ale w porównaniu z totalnie okaleczonym pod tym względem pierwowzorem różnica jest ogromna. „Dwójka” mówi więcej o przygodach Bricka, Lilith, Rolanda i Mordecaia niż jej poprzedniczka i już samo to powinno dać do myślenia, jaka przepaść dzieli obie gry pod tym względem.Mocno popracowano też nad zadaniami. Autorzy wyraźnie ograniczyli questy polegające na odnajdywaniu przedmiotów, które z niewiadomych względów zostały rozrzucone w różnych dziwnych miejscach (wszelkiej maści audiologi czy fragmenty pukawek), zamiast tego twórcy urozmaicili standardowe dla Borderlands zlecenia, czyli zabójstwa i misje kurierskie. Na liście warunków do spełnienia pojawiły się dodatkowe, opcjonalne wytyczne, uwzględnienie których skutkuje większą liczbą punktów doświadczenia. Ponadto wprowadzono ograniczenia czasowe, zmuszające niekiedy do działania w pośpiechu, oraz dodano opcję wyboru nagrody. Mało tego, zdarza się, że zadanie można odfajkować u jednej z dwu różnych osób. W takich przypadkach nigdy nie wiemy, co dostaniemy za nasze starania.Najbardziej jednak cieszy nie to, co twórcy poczynili w konstrukcji misji, ale w ich treści. Questy są nie tylko interesujące, ale przede wszystkim zabawne, a momentami wręcz totalnie odjechane. Scenarzyści pobawili się konwencją, wykazując się przy tym ogromnym poczuciem humoru. Tutaj niczego nie można traktować do końca serio, o czym przekonacie się sami, szukając inspiracji do listu miłosnego Scootera lub ustalając, który z członków grupy poszukiwaczy skarbów podwędził odnalezione przez nich pieniądze. Nie brakuje w grze scen śmiertelnie poważnych i zmuszających do refleksji, zwłaszcza w niektórych misjach głównego wątku fabularnego, ale zadania poboczne to już jazda na całego, gdzie często absurd goni absurd. Wspomnicie te słowa po spotkaniu z Face’em McShootym.Polecam Suchy

Posted 23 April, 2016.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-2 of 2 entries