10
Products
reviewed
0
Products
in account

Recent reviews by Fools ⭕⃤

Showing 1-10 of 10 entries
No one has rated this review as helpful yet
0.6 hrs on record
Strasznie toporny gameplay, mało opcji do wyboru, a szkoda bo pomysł fajny.
Posted 19 November, 2016.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
10 people found this review helpful
2 people found this review funny
7.2 hrs on record
Postapokaliptyczny świat, epidemia, choroba, marazm, amnezja – motywy tak częste w grach, że ciężko będzie je zliczyć na palcach rąk wszystkich mieszkańców Krakowa. Coraz trudniej mi oczekiwać, że właśnie owe motywy wyróżnią grę, nadadzą jej charakteru, czy uniwersalnego smaczku. Coraz trudniej podejść mi do tej gry bez kropli zniesmaczenia na sam widok opisu dystrybutora. Coraz trudniej włączyć mi takową grę bez cienia wątpliwości, czy aby na pewno mój zakup, moja inwestycja w grę i w wolny czas się opłaciła, czy moje nadzieje nie okażą się płonne?

Tak właśnie się czułam przystępując do tej gry. Od razu zaznaczę, że gdyby nie fakt mojego cholernego szczęścia do wygrywania gier, to nigdy bym nie zagrała w tego point n’ clicka. Na szczęście udało mi się całkiem za darmo wyrwać tę perełkę w jednym z konkursów organizowanego przez Kaftanna (dzięki!). Nie musiałam więc spędzać mojego czasu na rozważaniu i żałowaniu mojej decyzji odnośnie kupna. Przejdźmy więc do tematu.

Dead Synchronicity sprzedaje nam niebanalną historię oplecioną banalnym tłem. Michael – nasz bohater, budzi się pewnego dnia w zatęchłej przyczepie, nie pamiętaj nic, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Typowe. Od razu poznajemy naszego wybawcę Roda, który to udostępnił Nam swoje łóżko byśmy spokojnie podleczyli się w owym czasie. Altruista nowych i starych czasów. Okazuje się bowiem, że świat nie jest już takim sam. Ogarnęła go katastrofa – tajemnicza Wielka Fala, która bezpośrednio jest powodem wybuchu epidemii, a pośrednio upodlenia człowieka na Ziemi. Tajemnicza choroba, dotykająca coraz większe masy społeczeństwa, spowodowała, że na ulicach zapanował chaos. Chaos, który wykorzystała armia w celu przejęcia władzy. Na tym zakończę ten lekki opis historii, gdyż nie ona jest celem mojej recenzji, przynajmniej bezpośrednio. Fabuła bowiem, mimo owego banalnego tła, rozwija się niebanalnie, a tło psychologiczne społeczeństwa dotkniętego katastrofą dodaje jej tylko smaczku. Do tego twórcy nie zapomnieli o swoistym slangu, którym posługiwali się mieszkańcy, co dodaje klimatu, skłania do refleksji nad prawdziwą naturą człowieka. Właśnie w tej grze możemy ujrzeć te wszystkie schematy ludzkiego zachowania, o których możemy teraz czytać w podręcznikach od Historii w dziale „II Wojna Światowa”, czy w książkach od psychologii i eksperymentach – chociażby tych od doktora Zombardo. Muzyka niezwykle pasuje do klimatu, aczkolwiek bywa nużąca i monotonna, gdy 7 godzinę z rzędu leci w tle. Nie można jej oczywiście porównać do soundtracku takiego „To the Moon”, ale mogę śmiało powiedzieć, że swoje zadania spełnia. No i powinnam przejść do najlepszej części tej gry. Komiksowa grafika, na pozór nie pasująca, z czasem nadająca grze właśnie owy smaczek unikalności i charakteru. Kreska postaci, a do tego wybielone, zimne kolory spowodowały, że sama odczuwałam beznadziejność sytuacji, która dotknęła bohaterów. Wczuwałam się w świat, który stał się brudny, szary i brzydki. Mimo moich obaw, co do komiksowej kreski, teraz uważam, że był to strzał w dziesiątkę.

Gra oczywiście ma pewne wady. Poziom zagadek nie był zbyt trudny, aczkolwiek ten aspekt gdy był dla mnie akurat dość neutralny. Pewnie, chciałabym trochę dłużej pogłowić się nad pewnymi rzeczami, metodą prób i błędów wygrzewać mą makówkę, trudzić się niezwykle. Gra jest jednak dość prosta, ale myślę, że takie było i zamierzenie. W parze z ciężkim tematem szła łatwa rozgrywka, by nie zniechęcać graczy – myślę, że tak właśnie musiało być. Mi w każdym razie grało się bardzo przyjemnie.

Dialogi, a raczej dubbing. Niestety, o ile głos Micheala bardzo mi pasował, o tyle np. głos Collina już nie za bardzo. Brakowało też emocji, a niestety dubbing w grach point n’ click musi być na bardzo wysokim poziomie (pamiętacie Cezarego w Różowej?!). Tak czy siak nie był to aspekt aż tak ważny, by zniechęcił mnie do gry. Niestety gra nie rozwinęła i nie wyjaśniła do końca wszystkich linii fabularnych, pojawiały się gdzieniegdzie nieścisłości w opowieści, ale być może w ten sposób twórcy chcieli sobie otworzyć furtkę do kolejnej części w przypadku odniesienia sukcesu. Na sam już koniec, uważam, że stosunek cena – długość gry jest zbyt rozbieżny. Fakt, gra oferuje dużo grywalności, refleksji i historii, ale żeby za 7h takiej przyjemności płacił 20 euro? Myślę, że wolałabym poczytać George’a Orwella – podobne odczucia po ukończeniu historii ; )

Na koniec coś co najbardziej podoba mi się w tej grze to system osiągnieć. Jest kozacki i chyba najlepszy jaki do tej pory widziałam. Ilość osiągnieć wynosi 20, z czego tylko 4 z nich to osiągnięcia fabularne. Reszta z nich dotyczy działań podejmowanych w grze, a najczęściej błędnie podejmowanych decyzji, co po odblokowaniu takiego osiągnięcia i przeczytaniu opisu doprowadzało mnie do śmiechu, ewentualnie szerokie uśmiechu na twarzy. Niewątpliwie sprawiają one dużo frajdy.

Reasumując:
Plus: muzyka, fabuła, obraz społeczeństwa, osiągnięcia, komiksowa grafika
Minusy: długość, dubbing, cena

Ocena: 8,5/10
Posted 25 April, 2015.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
60 people found this review helpful
3 people found this review funny
1
4.3 hrs on record
Nadszedł ten czas kiedy to podzielę się swoją recenzją dotyczącą "To The Moon" ze świate. Gra bowiem wymaga paru dni na ochłonięcie, co po opadnięciu emocji, pozwoli spojrzeć na tę produkcję zimnym już okiem. Jednak cóż z tego skoro serce nadal przepełnione emocjami związanymi z "To The Moon"? To chyba może oznaczać tylko jedno... W tej grze jestem po prostu ZAKOCHANA. Nie spodziewajcie się więc trzeźwej i krytycznej oceny rzetelnego rezencenzta (z resztą takowym nie jestem). Będzie zupełnie odwrotnie.

O produkcji studia Freebirds napisano już chyba wszystko, co napisać można było. Nie wniosę więc do dyskusji nowych treści, aczkolwiek mam nadzieję, że niektórych moja recenzja zachęci do sięgnięcia po pare złotych i kupna gry, bo jest warta poświęcenia tych dwóch kebabów!

Gra opowiada o dwójce tajemniczych dokotrów, którzy odwiedzają śmiertelnie chorych, stojących już jedną nogą pod bramą św. Piotra. Mowa tu o dr. Watts'ie, który jest raczej rozczochranym i na siłę zabawnym człowiekiem. Jest to chyba postać najbardziej złożona emocjonalnie. Na pozór nieczuły człowiek, który w głębi serca pragnie szczęścia umierających, o czym świadczy przede wszystkim wykonywany zawód. Któż wie, czy właśnie nie dlatego codzień zakłada on maskę osoby, której nic nie obchodzi (w końcu musi się znieczulić, by co dnia nie przeżywać kolejnej porcji cierpienia klientów)? A może z powodu [.....] (tak tu spoiler, kto zagra - zrozumie). Jego partnerką jest dr. Roselene, która jest zupełnym przeciwieństwem Wattsa. Współczesna Pokahontaz, Matka Teresa i Angelina Jolie w jednym. Piękna kobieta o ciemnej karnacji, która doskonale wie czego chce, niosąca pomoc wszystkim potrzebującym duszom. Niestety, traktująca innych z dozą politowania i wyższości. Owa dwójka pędząc do domu kolejnego potrzebującego klienta wpada na drzewo. No i właśnie tu zaczyna się nasza przygoda...

Postacie skomponowane są bardzo dobrze. Trzeba wspomnie, że równie dobrze są złożone emocjonalnie. Trapią je bowiem problemy, które niekoniecznie dotyczą głównego wątku gry, jak również tego wątku nie przyćmiewają, a zdaje się, że pozwalają na podkreślenie tragizmu życia Johny'ego (główny bohater). Jedynym niechlubnym wyjątkiem jest właśnie dr. Roselene, która zdaje się czasami nie rozumieć tragizmu życia. Pozwala nam to na dogłębniejsze przeżywanie fabuły wraz z bohaterami. Fabuła jest ułożona po mistrzowsku, ba to fabuła tworzy tę grę tak znakomitą pozycją dla każdego (nie tylko dla fanów tzw. indyków, czy w ogóle gier). Wciąga od początku, do końca trzymając w napięciu. I choć można domyśleć się zakończenia, to nie wiadomo jak do tego zakończenia dojdzie, czym zaskoczą nas producenci. Trzeba przyznać, że owymi zwrotami akcji zaskoczyli mnie nie raz i w osłupieniu przeżywałam kolejne wspomnienia Johny'ego. To, co na początku nas zaskakiwało - tajemnicze origami, potem nabiera sensu. Sama koncepcja jest wszakże bardzo prosta, lecz czymże jest koncepcja wobec treści, do tego tak udekorowanej treści? NICZYM. Trzeba jednak wypomnąć kilka niedociągnieć i tu muszę napisać: UWAGA SPOILER (POMIŃ SEKCJĘ Z MYŚLNIKAMI
........................

- Jaki związek miała Isabelle z River i jak poznała Nicka? Nie zostało to w ogóle powiedziane, a widać było, że cała czwórka się znała dość dobrze. Głupie były więc słowa Nicka "Dalej jesteś z tą swoją River?" - skoro Isabelle i River najwyraźniej się przyjaźniły. Co więc z przyjaźnią Nicka i Johny'ego. Ich żony się spotykały (nie wiem, czy Isabelle to w ogóle żona Nicka?), a oni, przyjaciele ze szkoły, przez paredziesiąt lat nie zamienili ze sobą słowa? NURTOWAŁO MNIE TO STRASZNIE.
- Na co w końcu była chora River? Podejrzewam, że to autyzm, aczkolwiek nie jestem w pełni pewna. Również nurtowało mnie, dlaczego nie było chociażby najmniejszej wzmianki o nazwie jej choroby w grze.
- Jak do cholery po beta blokerach nie można pamiętać tak silnych i emocjonalnie przygnębiających wspomnień o śmierci brata - do tego śmierci brata bliźniaka, a podświadomie pamiętać o chęci lotu na księżyc?
- Co z dr. Wattsem? :(


......................................

Dobra tu kończę spoilerować. Dialogi były dość irytujące na początku. Humor postaci wydawał się wymuszony, na siłę, jednak gdy się do niego przyzwyczaimy, wydaję się on nam bardzo naturalny. W końcu wchodzimy w światek zawodu, którym para się para (fajnie to brzmi) głównych bohaterów. Poznajemy specyficzny slang, specyficzne zwroty, po czym żarciki-sucharki po prostu zaczynają nas one śmieszyć.

W końcu doszłam do rzeczy, którą kocham w tej produkcji (pomijając zakończenie)... Muzyka.. Przepiękne produkcje, które do teraz zadowalają moje uszy, które ostatnio spragnione były tak pięknych melodii. Panie Kan Gao jest pan geniuszem! Utwór "Dla River/To the Moon" na dłużej zagości w mojej playliście.

Reasumując, "To the Moon" to produkcja, którą mogę polecić z czystym sercem. Na pewno chwyci każdego za jego własne serduszko i pozwoli na uronienie kilku łez. Jeżeli jesteś twardzielem, nie wstydź się, przy tej grze każdy ma prawo na chwilę płaczu i zadumy. Pamiętajcie, że koniec końców i tak ta opowieść jest fikcją...

Moja ocena 9,5/10

Grę nominowałam w kategorii „Według mnie ta gra była fajna, zanim wygrała nagrodę”. Zachęcam do nominowania, nawet w innych kategoriach,
Posted 7 November, 2014. Last edited 24 November, 2016.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
5.8 hrs on record (4.0 hrs at review time)
Swego czasu zarzekałam się, że nigdy nie zagram w grę, w której będę musiała klikać i maszować spację, by poznać fabułę. Jakże się myliłam! The 39 Steps to świetna adaptacja książki o tym samym tytule. Historia pewnego szpiega.. a raczej mężczyzny, które w dzień stał się i szpiegem, i groźnym mordercą. Fabuła wciąga od początku, a krajobrazy mogłyby ozdobić niejedną pocztówkę z wakacji. Przepiękne.. a to tylko gra. Polecam wszystkim, gdyż gra warta tych spędzonych 4h..
Posted 19 October, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
11 people found this review helpful
32.0 hrs on record
Wiele osób narzeka jakoby Risen 2 stracił swój Risenowski, a raczej Gothicowy, klimat. Cóż, ja do grona tejże grupy zdecydowanie nie należę. W moim mniemaniu Piranha Bytes nadal doskonale wie jak stworzyć idealnego RPG'a, który wciągnie na kilkadziesiąt godzin rozgrywki.

Nie będę streszcać fabuły, bo równie dobrze możecie zagrać sami albo przeczytać w "internetach", gdzie jest pełno tego typu informacji. Napiszę więc, co urzekło mnie w tej grze.

Zdecydowanie fabuła. Fabuła opierająca się o światek piratów, który po prostu uwielbiam. Szkoda, że twórcy nie ustrzegli się błędów historycznych i zbudowali owy świat głównie na panujących, fałszywych stereotypach, co nie zmienia faktu, że historia jest epicka. Powoli wzrasta w nas napięcie i chęć odkrycia kolejnych tajemnic naszej historii. Na początku może ona nie porywać, ale dajcie grze szansę, czyli dosłownie 2h, a gwarantuję iż po paru dniach (ukończeniu fabuły) traficie na Risenowski przymusowy odwyk (no chyba, że ktoś posiada już Risena 3, czego zazdroszczę!).

Kolejna sprawa. Otwartość świata. Wyspy - miodne, otoczenie - wspaniałe, potwory - świetne, legendarne przedmioty - fascynujące. Podoba mi się fakt, że w późniejszej fazie gry będziemy mogli spokojnie podróżować sobie pomiędzy wyspami, a więc większość misji pobocznych będziemy w stanie dokończyć w późniejszej fazie gry.

Rozwijanie postaci, które podobało mi się bardzo. By dodać punkt musimy uzbierać troszkę punktów Chwały, potem uczymy się zdolności, które do złudzenia przypominają rozwiązanie Gothicowe, co jeszcze bardziej umila grę. Tu jednak pojawia się problem małej ilości złota (w późniejszych fazach gry nie będzie tak odczuwalny). Musimy rozważnie wydać je na nauki, czy ubranie, by potem nie martwić się, że nie mamy pieniędzy do nauki zdolności, które musimy przekazać trenerom.

Kolejna sprawa to wprowadzenie broni palnej zamiast łuków. Choć jestem fanką strzelania z łuków, to jednak w Risenie bardziej podoba mi się rozwiązanie z bronią palną. Kolejna zmiana dotyczy kapłanów Vodoo wprowadzonych zamiast czarodziejów. Te rozwiązanie nie przypadło mi do gustu. Ba, powiem więcej, ani jednego punktu chwały nie wydałam na rozwijanie umiejętności Voodo, które było według mnie nieciekawe. Szkoda..

Co do broni palnej.. Hmm.. Ja osobiście poszłam w broń białą, którą wymaksowałam. Jednakże w połowie rozgrywki zauważyłam, że pomimo naprawdę maksowania broni białej muszkietami strzela się łatwiej. Przeciwnicy padają szybciej, a taktyka strzał i ucieczka zdecydowanie ułatwia pojedynki, które byłyby naprawdę trudne w przypadku walki z mieczem. Brak tu niestety bilansu.

Mam nadzieję, że napisana przeze mnie recenzja zachęci Was do zagrania kilku godzin w Risen 2, o ile tego jeszcze nie zrobiliście. Według mnie jest to jedna z wielu niedocenianych i świetnych gier, dlatego zachęcam do poznania świata piratów.

PS. Dialogi gdzieniegdzie są prześwietne, gdzieniegdzie drewanie. Polski dubbing jak zawsze świetny (przynajmniej dla mnie - fanki polskich aktorów dubbingowych).

OCENA - 9/10
Posted 16 August, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
1 person found this review helpful
12.7 hrs on record
Od czasu Assassina II żadna gra nie wcięgnęła mnie tak bardzo jak Tomb Rider. Te stwierdzenie w moim odczuciu wyraża więcej niż 1000 pozytywnych recenzji, które mogłabym napisać. Cóż więc mogę więcej powiedzieć? Polecam.
100/10
Posted 31 July, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
7 people found this review helpful
15.8 hrs on record (15.2 hrs at review time)
Długo czekałam z napisaniem recenzji Sniper Elite v2. Długo, bo czekałam do momentu ukończenia przeze mnie gry. Mimo, że gra jest krótka, mi zajęło to sporo czasu (należę do osób, które nie katują gier przez 24h, gram raczej często, ale krótko). No i właśnie tu pojawia się pierwszy problem, a raczej niedosyt..

Niedosyt oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Jest to niedosyt dalszej akcji. Niedosyt mojej rozrywki, gdyż grało się przyjemnie, a ja bym chciała jeszcze! Twórcy stworzyli dla nas 10 różnych misji, które swoją akcję mają w Berlinie w roku 1945r. Dla tych, którzy nie lubili historii w szkole, przypomnę iż data ta wyznacza okres, w którym Armia Czerwona zaatakowała i po pewnym czasie zdobyła stolicę ówczesnej III Rzeszy.

Swoją misję nasz bohater rozpoczyna pod Bramą Brandenburską i ma za zadanie… a sami zobaczycie. Fabuła jest dość banalna i oklepana, ale i tak nadal przyjemna (spodoba się zwłaszcza tym, którzy lubują się w klimatach II WŚ). Czasami da się spotkać wiele głupich i wręcz śmiesznych wstawek, a raczej sytuacji, kiedy nagle coś przypadkowo się dzieje, co oczywiście jest po myśli naszemu bohaterowi. Same misje bywają niekiedy monotonne i nużące, a gra jest nieziemsko liniowa. Wkurza zwłaszcza automatyczny zapis po przejściu określonej sekwencji. Nie przeszkadzało mi to jednak na tyle, by porzucić grę.

Kolejną, wartą pochwalenia, sprawą są widoki zniszczonego Berlina. Naprawdę świetnie odwzorowanego, jeżeli chodzi o ten czas. Oczywiście można płakać, że grafika średnia, itd, ale warto mieć na uwadze, że gra powstała kilka lat temu. Według mnie grafika, jak na tamte czasy, jest dobra (ba, bardzo dobra). Jednakże, twórcy nie ustrzegli się pewnych bugów. Nie raz na przykład zdarzyło mi się strzelić w czołg, który nie wybuchał, czy przykucnąć, a bohater niesiony siłą wiatru, sam sunął się po podłodze (dafuqq?!). Muzyka też nienajgorsza. Fajny jest zwłaszcza motyw zagłuszania strzałów.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o x-rayu, który chyba w znacznej mierze decyduje o popularności tej gry (oczywiście motyw snajpera także ma tu duże znaczenie). Widok lecącej kuli, trafiającej w głowę lub inne części ciała jest nierozerwalną duszą tej gry! Miodzio! Inaczej nie umiem ocenić.

Dodam jeszcze, że tryb weterana dla fanów „snajperstwa” (nie wiem jak to się nazywa) na pewno się spodoba. Mamy tam naprawdę wiernie odwzorowany mechanizm strzelania (balistyka, wiatr, itd.). Dodatkowo po skończonej grze możemy zagrać w multiplayerze, który w moim odczuciu mógłby być zrobiony o wiele lepiej, bo na pewno ma potencjał. Ja osobiście skuszę się na dodatki i być możne na Sniper Elite 3, które wyszło niedawno.

Także reasumując, polecam.
Moja ocena: 8/10

PS. Skoro długo czekałam to i recenzję długą napisałam :)
Posted 8 July, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
11.7 hrs on record (3.4 hrs at review time)
Szczerze? Nie za bardzo wiem jak tę grę ocenić. Dostałam ją za darmo i na pewno nie żal mi wydanych pieniędzy. JEDNAKŻE. Gra dostarcza mi wiele rozrywki, aczkolwiek grywalność jest znikoma. Dialogi miałkie, tym bardziej bohaterowie. Fizyka gry też nieciekawa, a samo strzelanie strasznie męczy. Wszystko ratują świetne lokacje, dobra muzyka i tajemnicze, starożytne łamigłówki. Jeżeli ktoś jest fanem Indiany Jones'a, i tego typu przygód, fabuła na pewno się spodoba. Ja niestety nie jestem, a muzyka, łamigłówki i naprawdę fajne lokacje nie przekonałyby mnie jednak do kupna tej gry. Także jeżeli masz szansę otrzymać ją za darmo - bierz, jeżeli nie - nie wydawaj pieniędzy, bo one przydadzą się na lepsze gry ;)
Posted 30 June, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
15 people found this review helpful
6.3 hrs on record (3.3 hrs at review time)
Jeżeli ktoś lubi zręcznościówki, przy których jeszcze od czasu do czasu chce wysilić do pracy swój wspaniały mięsień znajdujący się pod czaską, to ta gra na pewno się spodoba. Przyjemna dla oka i ucha, a jaka wciągająca! Polecam z czystym sercem :)
Posted 27 June, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
No one has rated this review as helpful yet
0.3 hrs on record
Early Access Review
Strata czasu.
Posted 4 May, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-10 of 10 entries