W chuj dawno temu, w odległej galaktyce, żył sobie gość o imieniu Splitax. Jego zainteresowaniami były głównie gry, filmy i cycki. Jednak teraz stanął przed zadaniem, które go przygniotło, miał wbić rangę w CS:GO. Przemierzył bezgraniczne pustynie, a także podróżował lodołamaczem po piaskach zaginionej arktycznej pustyni. Kiedy natrafił na komnatę tajemniczych magicznych kondomów, wiedział, że jego quest wcale się nie zakończył. Rozwinął się jeszcze bardziej, a do kolekcji dodał 2 nowe questy. Zmiażdżył jądra starożytnej pterodaktylo-mrówki i ruszył na północne południe. Tam czekała go niewiarygodna rzecz która wiary była godna, była to sauna z nagimi modelkami, a jego zadaniem było zaspokoić wszystkie, był jednak mały haczyk, pośród tych cudownych tyłeczków, znajdował się jeden owłosiony, wielki niczym Hagrid, facet. Myślał więc cóż mógł poczynić, wtedy wpadł na genialny pomysł, a nikt nie rzekł, że ma to być na tle seksualnym.
Pierw podszedł do faceta. Prostym pytaniem zaczął rozmowę "Co jest?". Facet lekko zmieszany odpowiedział: "Rosyjska mafia". Porozmawiali, a Splitax wiedział, że rosyjska mafia w tej galaktyce to nie lada skurwysyny. Szybko wyszedł z sauny, znalazł szefa rosyjskiej mafii, i zajebał na miejscu. Hagrid, by tak zachwycony, że przyłączył się do jego krucjaty. Splitax, życzliwy chłop, podzielił się z nim połową dupeczek z sałny, i kiedy wszystko się już kleiło, a dziewczyny wzdychały i mówiły, że nigdy ich nie zapomną. Po wykonaniu tego zadania Splitax szybko się zreflektował i spytał Hagrida, "Jak masz na imię?". Hagrid wypiął klatę, i rzekł: "Maciej Odźwierny". Splitax przytaknął na jego zacne nazwisko i kontynuowali podróż.
Na ich drodze stanęła wielka rzeka, zwana WartWisłą. Niestety, jeszcze żodyn śmiertelnik jej nie był w stanie przekroczyć, bowiem można ją przekroczyć ino mając penis w wzwodzie. Splitax pomyślał o Pameli Anderson, lecz niestety nic to nie dało, nekrofilem to Splitax nie był. Wszedł szybko na internet w swoim telefonie satelitarno-słonecznym na napęd hybrydowy z chomikiem i załączył google. Kiedy zobaczył, to piękne, czerwone... BMW Zagato Coupé, stanął mu tak twardo że opaść nie chcioł jeszcze przez bito godzine, a po tak naprężonym instrumencie, Maciej Odźwierny przeszedł niczym po moście. Przez następną godzinę omijali wszelkie lasy, gdyż wielkie prącie Splitaxa mogło zakliniować się między drzewami, wówczas pomogłaby tylko skórzana tapicerka z jego statku kosmicznego który wodował na Marsie. Po godzinie trafili na zacne dziewoje, które pozwoliły sobie na odrobinę puszczalstwa. Niestety po tym niezbyt szybkim numerku, obie dziewoje wyglądały jakby kąpały się w jogurcie więc nie było szans na zdobycie numeru. Poszli dalej, po około 12 godzinach doszli do wielkiej skały, nazwanej SKAŁA SKAŁ SKAŁÓW. "Niezbyt normalna nazwa. Brzmi co najmniej gównianie." powiedział Maciej Odźwierny. Splitax jak zawsze zgodził się z Maciejem Odźwiernym, gdyż Maciej Odźwierny mądry człowiek był, a Splitax lubił mądrych ludzi, a gardził idiotami i Ruskami. Kiedy słyszał "suka blyat na hui" to myślał tylko o tym, aby nie rozkurwić swojego rozmówcy siłą umysłu.
Wracając jednak do powieści. Na skala siedział smok, koloru sraczkowatego w kwadratowe kropki koloru trójkątnego. Wspinali się dzielnie niczym Jon Snow w Grze o Tron na mur. Kiedy znaleźli się na szczycie zobaczyli Smoka oraz jego Harem. Postanowili walczyć w imieniu uciemiężonych i tych którym za każdym razem kutas tryska w oczy, albo wali w dupe. Walczyli ze smokiem około godzinę, wtedy pojawił się GandaRamboF i rozkurwił całego smoka w pizdu. Wszyscy patrzyli się na GandaRamboF, a ten jakby zabrakło mu sił rozsypał się w popiół. Splitaxowi i Maciejowi Odźwiernemu został jeszcze do zaspokojenia cały harem. Kiedy skończyli zaspokajać kolejne kobiety, wskoczyli do FordoFerrari i odjechali w pizdu.