10
Products
reviewed
2475
Products
in account

Recent reviews by LuthFuin

Showing 1-10 of 10 entries
No one has rated this review as helpful yet
4.3 hrs on record
Immersja to coś, co większość twórców gier chce zapewnić swoim odbiorcom, więc kombinują, jak mogą. Czasami zdarza się, że twórcy do zapewnienia jej odchodzą od standardów i takim przykładem jest niezależna produkcja Before Your Eyes, stworzona z myślą o przechodzeniu jej przy wykorzystaniu kamerki.  

Wszystko dlatego, że gra opiera się na mruganiu. Mruganiu w odpowiednich momentach, aby poznać dalszy ciąg historii i powstrzymywaniu się od tego, aby czegoś nie przegapić. Co przy wykorzystaniu dobrze działającej kamerki jest niemożliwe, bo nawet posiadając najbardziej wytrzymałe oczy ciężko wpatrywać się w ekran monitora cały czas i znacznie dłużej niż to wygodne. Prędzej czy później mrugniemy, a wtedy przeskoczymy do kolejnej sceny z życia bohatera, któremu towarzyszymy w trakcie ostatniej podróży do zaświatów, gdzie może ponownie odtworzyć zdarzenia ze swojej przeszłości. Towarzysząc mu od najmłodszych lat, widzimy sceny z życia jego i jego rodziny i jesteśmy świadkami rozmaitych dramatów, znaczących wyborów i trudów dnia codziennego. Szykujcie się więc, że nie usłyszycie do końca ważnych kwestii dialogowych i nie zobaczycie przełomowych momentów. Chyba że zdecydujecie się na przejście gry bez użycia kamerki, bo twórcy taką opcję zapewniają. Testowałam grę zarówno z kamerką, jak i bez i przyznam, że mnie osobiście historia bardziej urzekła, gdy grałam bez niej. Po części dlatego, że do tego musiałam wygrzebać mojego starego laptopa, który swoje już przeszedł, a innej kamerki niż wmontowanej w niego nie posiadam. Przez to pomimo odpowiedniego działania w trakcie kalibrowania, w czasie samej rozgrywki gra nie wychwytała odpowiednio mojego mrugania. Kiedy mrugałam, nie działało od razu, a z opóźnieniem, przez co nie czułam, że mam na cokolwiek wpływ. Nie mówiąc o tym, że większość gry i tak musiałam nienaturalnie otwierać szeroko oczy i je dosyć usilnie domykać, żeby produkcja to wychwyciła, co dosyć mocno mnie zmęczyło.
Nie twierdzę jednak, że to wina gry, a raczej mojego sprzętu. Chciałam jednak zaznaczyć, że może być pod tym względem różnie. A i nie bójcie się jeśli posiadacie okulary tak jak ja, bo gra o to pyta i w trakcie kalibrowania nie miała najmniejszego problemu wychwycenia mojego mrugania.

Przez to też doszłam do 10 z 12 rozdziałów i zdecydowałam się rozpocząć przygodę od początku, w której kamerkę całkowicie zastąpiła mysz komputerowa. I dopiero to pozwoliło mi w pełni wczuć się w historię i zżyć z bohaterami, kiedy mogłam zobaczyć i wysłuchać wszystkiego. A to zdecydowanie historia jest tu najważniejsza, Pomimo fragmentarycznych scenek z życia bohatera i krótkich, ale dobrze napisanych kwestii dopełniających to co widzimy, zostałam wciągnięta do tego świata i opuściłam go wraz z pojawieniem się napisów końcowych. Przejście gry zajmuje około 1,5 godziny, więc jest to produkcja idealna na jedno posiedzenie i zdecydowanie warto doświadczyć jej w ten sposób, bo wtedy fabuła uderza mocniej. Nie chcę o niej zbyt dużo mówić, żeby niczego nie zaspoilerować, ale zdecydowanie warto ją poznać. Zwłaszcza jeśli lubicie obyczajowe produkcje nastawione na poznawanie historii, do tego ukazujące je w sposób rzadziej eksploatowany w grach komputerowych. Zdecydowanie polecam wypróbować. Zwłaszcza jeśli produkcje typu Last Day in June, Unravel, Rakuen, Gris czy To The Moon macie już za sobą.
Posted 30 November, 2021.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
7 people found this review helpful
16.9 hrs on record (16.1 hrs at review time)
Murder by Numbers rozgrywa się w Los Angeles w 1996 roku i składa się z czterech scenariuszy, w których śledzimy losy Honor Mizrahi i jej robociego kompana Scouta. Pomimo tego, że Honor z zawodu jest aktorką, to jednak w krwi płynie jej detektywistyczna dusza i kiedy pewnego dnia na planie dochodzi do morderstwa, ta stara się na własną rękę znaleźć sprawcę i stojący za zbrodnią motyw, zbierając kluczowe dla sprawy dowody i zeznania świadków, przybliżające ją do rozwiązania tajemnicy. Każdy scenariusz to inna zbrodnia, a do tego odkrywa on przed nami historię towarzyszącego robota. Nie liczcie jednak na zawiłą i skomplikowaną fabułę z mnóstwem plot twistów, bo ta jest przewidywalna i wpasowuje się w ramy tego, do czego przyzwyczaiło nas Scooby-Doo. Nie zabrakło tu stereotypowych i specyficznych postaci, zabawnych i niedorzecznych zdarzeń i typowego braku logiki, jednak tak to miało wyglądać i nie specjalnie mi to przeszkadza. Jeśli chodzi o same piktogramy, to te są kluczowe w trakcie każdego scenariusza, bo służą do odkrywania przedmiotów i ważnych dowodów. W zależności od tego, jak idzie nam ich rozwiązywanie, czy korzystamy z dużej ilości podpowiedzi (bo możliwość skorzystania z nich w razie zablokowania istnieje) czy w ogóle się ich ni tykamy, wpływa to na zdobywane punkty, za które nasza amatorska Pani Detektyw zdobywa poziom. Każdy kolejny odblokowuje nam specjalne wyzwania, zazwyczaj znacznie trudniejsze niż te, które znajdziemy w kampanii. Osobiście dobrze bawiłam przy produkcji i jeśli lubicie łamigłówki i nietuzinkowe połączenia to polecam spróbować.
Posted 26 November, 2020.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
2 people found this review helpful
12.8 hrs on record
W grze wcielamy się w Alexa Sheparda, który wraca do swojej rodzinnej miejscowości Shepherd's Glen, aby odnaleźć swojego młodszego brata, po tym, jak zaczęły go nękać koszmarne sny. Po powrocie okazuje się, że mieszkańcy miasteczka giną w tajemniczych okolicznościach, całe miasto osnuwa gęsta mgła, a na ulicach spotykamy makabryczne potwory, które nie mają wobec nas przyjaznych zamiarów.
Alex postanawia zrozumieć, o co chodzi i odnaleźć brata, niestety nie wie, że nie będzie to łatwe. Całe miasteczko powiązane jest w swój dziwny sposób z Silent Hill i kryje mroczną historię, w którą po części zamieszana jest jego własna rodzina.
Fabuła jest dobra, zdecydowanie chce się ją śledzić i poznać zakończenie, zwłaszcza że oferuje mały plot twist.

Homecoming to standardowy survival horror, który nie oferuje może nic oryginalnego i przełomowego, jeśli chodzi o serię czy gatunek. Ot, chodzimy, bijemy, rozświetlamy sobie drogę latarką, rozwiązujemy zagadki i dbamy o zapasy zdrowia i amunicji. Dużym plusem jest jednak o wiele wygodniejsze sterowanie w porównaniu do poprzedniczek, jak i całkiem dobrze działająca kamera.

Graficznie gra prezentuje się ładnie jak na 2008 rok. W niektórych momentach tekstury mogłyby być lepsze, ale ogólnie gra cieszyła oko. Były co prawda lepiej i gorzej zrobione modele czy pomieszczenia, ale nic, co mogłoby odstręczyć. Nie mam się naprawdę do czego doczepić.

Gra oferuje około 10 godzin rozgrywki i 5 zakończeń (w tym kultowe już z serii UFO), które po przejściu odblokowują nam nowe stroje i specjalne bronie w zależności od wyborów poczynionych w grze. A tych tym razem jest znacznie mniej i tu można się spokojnie domyślić co zrobić, żeby dostać to dobre zakończenie, żeby wszyscy ( no prawie ) żyli długo i szczęśliwie.

A kwestia muzyczna? To stary i dobry Akira Yamaoka, słychać wyraźnie jego ambientowe nuty i utwory wykonane w duecie z Mary Elizabeth, jednakże nie są one już tak mocną stroną serii, jak w poprzedniczkach. Utworów jest zdecydowanie mniej, a żaden nie przykuwa ucha na tyle, żeby puszczać sobie OST w wolnej chwili. Jednak podczas gry muzyka jest na dobrym poziomie i dodaje atmosfery doskonale tam, gdzie miała jej dodawać.

Podsumowując, uważam, że jest to dobry survival horror z unikalnym klimatem i wciągającą fabułą, którą zdecydowanie warto poznać. Zwłaszcza że dzięki poprawionemu sterowaniu gra się wygodnie i przyjemnie.
Posted 5 January, 2019. Last edited 11 August, 2020.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
3 people found this review helpful
6.5 hrs on record
Kona to gra, która swój początek miała podczas kampanii na kickstarterze, gdzie udało jej się zebrać 40 tysięcy dolarów. Czy było warto?

Akcja gry rozgrywa się w 1970 roku w Kanadzie. Nasz bohater, Carl Faubert, jest detektywem. Został wezwany przez niejakiego W. Hamiltona, bogatego industrialistę, w celu wyjaśnienia aktów wandalizmu na posiadłościach należących do bogacza. Jadąc na spotkanie ze swoim przyszłym klientem zaskakuje go nieoczekiwana burza śnieżna, która nie jest normalnym zjawiskiem. Brak śladów innych mieszkańców i zwłoki znalezione w pobliskiej stacji paliwowej sprawiają, że detektyw postanawia poszukać wyjaśnień.

Kona to połączenie walking simulatora i gry przygodowej z elementami survivalu.
W grze zwiedzamy pozostawione samopas domy mieszkańców i okolice jeziora Antampiek w celu znalezienia jakiś poszlak, zapisków czy listów. Bo mimo, że gra oddaje realny klimat zabudowy i okolic małego miasteczka to jednak wplata elementy związane z wierzeniami indian i aspektami supernaturalnymi w postaci skutych lodem ludzi, których wspomnień możemy doświadczać.

Często w walking simulatorach eksploracja po jakimś czasie nuży, a tutaj, pomimo śnieżnego krajobrazu przyjemnie mi się odkrywało tę tajemniczą okolicę. I to nie tylko dlatego, że prawdziwej zimy w Polsce już nie uświadczę.
Przemieszczanie się bohatera może odbywać się na kilka sposobów. Na piechotę, kiedy to towarzyszy nam przyjemny odgłos ugniatanego śniegu pod naszymi butami i niepokojąco brzmiące wycie wiatru między drzewami. Inny sposób to korzystanie z pojazdów - a w grze mamy ich dwa rodzaje. Pierwszy to samochód, który towarzyszy nam od samego początku, w którym możemy posłuchać sobie kanadyjskiego radia z klimatyczną muzyką. A drugi to pług śnieżny, który potrafi dostać się tam, gdzie samochód nie da sobie rady, jednakże aby móc z niego skorzystać, musimy najpierw zebrać elementy potrzebne do złożenia tego cacuszka.

Wcześniej wspomniane elementy gry przygodowej związane są ze zbieraniem rzeczy do naszego ekwipunku, które potem są potrzebne do odblokowanie niektórych zapisków z miejsc normalnie niedostępnych. Tak więc zdarzy nam się, że trzeba będzie namagnesować metal, który posłuży nam jako magnes czy naprawić generator. Oprócz tego są oczywiste dla gier przygodowych rzeczy jak wyłowienie z zapisków jednego z mieszkańców szyfru potrzebnego do otwarcia sejfu.

Za to element survivalowy jest tutaj małym smaczkiem, bo jest minimalny w swoich założeniach. Przede wszystkim musimy zadbać o to, żeby nasz bohater nie zamarzł, bo zimowa Kanada do ciepłych miejsc nie należy. Tutaj potrzeba będzie co jakiś czas przebywać koło źródła ciepła, czy to piecyka, generatora czy rozpalonego w lesie ogniska, ale w przypadku dwóch ostatnich do zapewnienia sobie ciepła potrzebne będą nam składniki: drewno, zapałki i rozpałka. Sami ich co prawda nie wycraftujemy, ale buszując po domach będziemy mieć możliwość zdobycia ich dostatecznej ilości. Zwłaszcza, że raz zapalone źródło ciepła nie gaśnie. Do tego są one porozmieszczane na mapie tak, że prędzej czy później na nie trafimy. Szczególnie gdy nasz przyjaciel samochód nie dość, że potrafi nas przetransportować szybko do ciepełka to jeszcze sam chroni nas przez jakiś czas przed całkowitym wymrożeniem.

Oprócz tego, w grze mamy sposobność skorzystania broni palnej i naboi do niej, przydadzą choć przyda nam się ona tylko w kilku przypadkach.

Przyznam, że dla mnie Kona jest cholernie klimatycznym i ciekawie zrobionym tworem, który o dziwo przeszedł przez biznes gier bez większego echa. A szkoda.
Świetna oprawa audiowizualna, pasująca muzyka, nastrojowe odgłosy otoczenia i przyjemny, nie nachalny misz masz kilku gatunków. Do tego stopniowe poznawanie historii w której realizm przeplata się z wierzeniami Indian i supernaturalnymi sytuacjami daje nam nietuzinkowy tytuł.

Dlatego na pytanie z początku czy warto, odpowiadam - bardzo.
Posted 3 January, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
8 people found this review helpful
8.9 hrs on record
Anna`s Quest to kolejna gra przygodowa typu point`n`clik od Deadlic Entertainment. W grze pokierujemy postacią małej Ani, władającą siłami telekinezy. Gdy dziadek dziewczynki nagle zaczyna mocno chorować, ta decyduje się opuścić dom, aby poszukać lekarstwa, pomimo jego ostrzeżeń z przeszłości, aby tego nigdy nie robiła. I tu zaczyna się całą przygoda.

Na pierwszy rzut oka gra wygląda jakby kierowana była dla dzieci, ze swoją prostą i uroczą kreską, a także zapowiadającym się zarysem fabularnym. Tak jednak nie jest.
Do czasu choroby dziadka, dziewczyna żyła z nim bezpiecznie w domu i nie miała pojęcia o świecie zewnętrznym, ani jak może być on dla niej niebezpieczny. Gdy go opuszcza, okazuje się, że pewna czarownica z lasu tylko czekała na ten ruch ze strony Ani i porywa biedną dziewczynkę, aby zamknąć ją w domu pod okiem kamery i w przyszłości wyssać z niej umiejętność telekinezy. I może dalej brzmiało by to niewinnie, gdyby nie to, że poznajemy naszego stałego towarzysza Bena, którego ta zamieniła w pluszowego misia, a także mnóstwo kości jej poprzednich ofiar, których historię będziemy stopniowo odkrywać.

Widać, że całość była inspirowana kultowymi baśniami braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena, ale polana jest sosem z czarnego humoru, odwołań do popkultury i puszczania oka do fanów gier Deadlic.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to jest to standardowa gra typu point`n`click. Zbieramy przedmioty, trzymamy je w naszym plecaku, używamy konkretnego przedmiotu na innym klikając na niego i możemy łączyć rzeczy w ekwipunku. Do tego dochodzi jednak mały, a przyjemny aspekt, czyli korzystanie z magicznej mocy Ani - telekinezy, który okazywał się bardzo pomocny. Zwłaszcza tam gdzie było za wysoko, albo wymagało to dużo siły. Nie mówiąc już o robieniu psikusów NPCom.

Zagadki przedstawione w grze nie są super ciężkie, nie są też bardzo łatwe. Powiedziałabym, że są w sam raz i są całkiem logiczne jak na uniwersum w którym żyje Ania. Nie ma tu totalnie abstrakcyjnych i absurdalnych zagadek typu: połącz marchewkę z igłą, a będziesz mieć bombę jądrowa. Dzięki temu nie miałam momentów w którym czułam frustrację, a rozwiązanie wydawało mi się idiotyczne, tylko z przyjemnością wysilałam moje szare komórki, bo wiedziałam, że wystarczy trochę pomyśleć, a rozwiązanie się znajdzie i fabuła, która mnie wciągnęła, będzie postępować do przodu.

Na duży plus w grze zasługuje też różnorodność lokacji i prawa nimi rządzące, które stopniowo budowały swoją kompleksowość, lecz nie przytłaczały ilością miejsc, w których trzeba będzie szukać igły w stogu siana.
W grze zwiedzamy takie miejsca jak domek czarownicy, miasteczko, Szklaną Górę czy … piekło. Jest one moja ulubioną lokacją, bo przedstawia słodko-gorzki obraz, ale z domieszką humoru, dzięki czemu nie traktujemy go super poważnie.

W grze poznajemy też całkiem sporą ilość NPCów, która potrafi być prześmiewczo stereotypowa. Podoba mi się też, że na naszej drodze spotykamy ludzi, zwierzęta czy inne mniej lub bardziej sympatyczne stworzenia mityczne i magiczne. Większość postaci napotkanych w grze zapadała w pamięć, czy to ze względu na wygląd, zachowanie czy kontrowersje z nimi związane.

Dodatkowo w grze istnieje małe co nieco dla fanów znajdziek. Autorzy sprytnie poukrywali cukierki po różnych lokacjach i trzeba będzie wytężyć nie raz oko, aby skubańce znaleźć. I co prawda odnalezienie wszystkich cukierków nie daje nic prócz frajdy i achievementu, ale jest miłym dodatkiem i ćwiczeniem na spostrzegawczość.

Mając to wszystko na uwadze grę zdecydowanie polecam. Bawiłam się przy niej bardzo dobrze i czas zleciał szybko. Nie jest to pozycja może wybitna, arcytrudna czy kultowa, ale dlatego też jest to gra dla każdego. Fan przygodówek odnajdzie się w niej jak ryba w wodzie, a osoby, której do tej pory uważały przygodówki na nudne i nieciekawe znajdą w Ani to coś co sprawi, że sami będą chcieli w nią zagrać (przetestowane na żywym, sceptycznie nastawionym organizmie).


--- Zachęcam do obserwowania mojej strony kuratora--
https://steamproxy.net/steamstore/curator/32257555-z
Posted 2 January, 2019. Last edited 2 January, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
2 people found this review helpful
9.2 hrs on record
Druga odsłona kolorowego RPG, urzekającego kreską, humorem i przyjemnością płynącą z rozgrywki. W tej części kontynuujemy przygody Wren i Reynolda, którzy znowu dostaną niełatwe zadanie walki o ich ulubione święto - Halloween. Tym razem naszym głównym przeciwnikiem okazuje się być - uwaga - dentysta po traumatycznych przeżyciach.

Standardowo więc, jak w poprzedniej odsłonie, scenariusz nie jest najmocniejszą stroną gry. Jest całkiem zabawny, lekki i przyjemny, ale pod żadnym pozorem ambitny, ale nie jest to gra nastawiona na przekazywanie problematycznych kwestii czy ideologii, a mająca zapewnić tonę zabawy i to właśnie robi doskonale.

Przez całą grę eksplorujemy różne lokacje, zbieramy cukierki, kupujemy karty, kolekcjonujemy kostiumy i walczymy z przeciwnikami.
I jeśli o walkę chodzi to można powiedzieć, że to trochę alternatywna wersja walk turowych znanych z gier typu jrpg z elementami QTE, które związane są z przyciśnięciem klawisza odpowiadającego za atak w momencie w którym kółko pokazujące atak będzie idealnej wielkości. Od tego wyczucia zależeć będzie siła naszego ataku i obrażenia zadane przeciwnikom.
Chyba, że decydujemy się na użycie specjalnej zdolności naszego kostiumu, wtedy odbywa się on bez sekwencji QTE.
Oprócz tego w czasie walki możemy użyć kart ułatwiających nam bitwę, zdobywanych w nagrodę za walkę bądź poprzez zakup od handlarza za znalezione cukierki. Chociaż przyznam się bez bicia, że poziom gry nie był na tyle wysoki, aby korzystanie z kart było czymś wymagającym jej do przejścia.

Niezmiennym i dalej ciekawym elementem są kostiumy, pozyskiwane podczas eksploracji. Każdy z nich wiąże się konkretną umiejętnością z której korzystać możemy podczas walki po wypełnieniu wskaźnika mocy, który rośnie wraz z zadawaniem przeciwnikom obrażeń, a Kostiumy Dalej są śmieszne i nietuzinkowe. Moim ulubionym kostiumem był strój hot doga, który w czasie walki zmieniał się w parówkowego piekielnego cerbera, który pożera ketchup, musztardę i sałatkę, żeby zaraz po tym zwymiotować nimi na grupę wrogów. Oczywiście są też inne stroje, ale ich specjalności do odkrycia zostawię Wam ;)
Poza walką niektóre z kostiumów mają przypisaną zdolność, którą często musimy użyć aby popchnąć fabułę do przodu - jak np. Czarodziej, który może oświetlać drogę czy Duch mogący przechodzić przez obiekty.

Gra raczy nas dalej kreskówkową, kolorową i przyjemną dla oka grafiką, do której i tu nie mam co się przyczepić. Chociaż zdaję sobie sprawę, że ta stylistyka nie musi podejść każdemu. Również przyjemnie słuchało się muzyki, która nieodzownie kojarzyła się z Halloween.

Dlatego też ja mogę serdecznie polecić i tę część CQ2, która dała mi około 11 godzin porządnej rozgrywki. Jeśli lubisz lekkie gry, klimaty święta zmarłych i walki turowe z małym twistem okraszone humorem - zagraj!

--- Zachęcam do obserwowania mojej strony kuratora--
https://steamproxy.net/steamstore/curator/32257555-z
Posted 28 December, 2018. Last edited 2 January, 2019.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
1 person found this review helpful
3.3 hrs on record
Pełna, chociaż krótka recenzja - https://www.youtube.com/watch?v=uXOIs8OHj6A&t=1s

Jak tu żyć, kiedy zamiast rąk masz macki? A do tego jak żyć w strachu związanym z największem sekretem Twojego życia i konsekwencjami po wyjawieniu go swojej rodzinie?

Nie jest łatwo. Za to jest mega zabawnie i absurdalnie.
Gra nie jest długa, ale to co w niej głównie urzeka to humor, którego chciałoby się dostać więcej (trzymać kciuki za kolejną odsłonę OktoTaty).

Plusy:
- kreskówkowa i żywa kreska
- frajda z rozgrywki
- świetny humor
- co-op do 4 osób ( gdzie każda kontroluje po jednej z macek)
- smaczki kulturowe

Minusy:
-praca kamery



Posted 12 October, 2018.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
5 people found this review helpful
1.9 hrs on record
Only good thing about this game is how the boys are drawn. Even if they look the same all the time.
Characters are shallow and the story by itself is kind of dull and it finishes in the moment in which you would think that it`s gonna evolve. And well, after few meetings someoneis telling you that he loves you. Really? I do understand that otome games has to be cliche and tawdry from time to time, but come on.
And the mini game between the story. Why? I don`t mind match-3 games, but in here it doesn`t make a sense at all. It`s here just because. You can`t lost in it, it doesn`t change how plot goes, you don`t have a special prize like CG or anything from finishing it. It`s just there. And regarding CG, there is none.
So really, don`t bother. I know the game is cheap and I actually get it form the bundle with other visual novels but I don`t think it`s even worth your time, unless you like super easy and fast achievments.
Posted 26 April, 2017. Last edited 26 April, 2017.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
4 people found this review helpful
1.7 hrs on record
Kiedy jakiś czas temu steam zarekomendował mi te grę natychmiast trafiła ona na moją listę życzeń. Klimatyczna i rozbudowana historia Vlada Palownika w formie visual novel z elementami RPG i przepięknymi, mocno klimatycznymi graphic artami ? - wydawałoby się, że to strzał w dziesiatkę. Niestety w tym wypadku okazało się być to jedynie strzałem w kolano. I całe szczęście, że gra wpadła w moje ręce w czasie trwania promocji, bo płacąc więcej niz 2 euro za ten tytuł niestety by bolało.
Grę da sie przejsć w ciagu 30 minut i teoretycznie można ja ukończyć na kilka sposobów, ale są one tak błahe, że tylko łowców achievmentów zainteresuje przeklikiwanie tekstów po to, żeby spotkać sie z Vladem jako mag/rycerz/odkrywca stojący po złej bądź dobrej stronie, władającym takim czy śmakim orężem. Zwłaszcza, że historia tu przedstawiona jest po prostu tandetna, a jej finał zalatuje kiepskim romansidłem. Jeśli ktoś naprawdę jest zainteresowany postacią Drakuli to niech lepiej przeczyta sobie po raz kolejny z rzędu powieść Brama Stokera, a jeśli bardziej interesuje go postać Vlada Palownika to niech lepiej zapozna się z literaruą C. C. Humphreya.
Jednakże oprócz wad gra ma swoje zalety. Jest nią zdecydowanie oprawa audiowizualna, której po prostu niczego nie brakuje. Aczkolwiek to za mało, żeby móc polecić tę grę. A szkoda, bo ten tytuł wydawał się mieć potencjał.
Posted 30 December, 2014. Last edited 30 December, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
8 people found this review helpful
9.8 hrs on record (9.8 hrs at review time)
Na pierwszy rzut oka gra wydaje się być przeznaczona wyłaczonie dla dzieci, jednak tak nie jest. Okres bycia dzieckiem juz dawno za mną, a przy Costume Quest bawiłam się wyśmienicie. Fakt, historia może nie jest najwyższych lotów, ale w tej grze to nie minus, wrecz przeciwnie. Zwłaszcza, że CQ przyprawione jest dosyć absurdalnym humorem :D I tu wielki plus za zdolność specjalną Statue of Liberty i Eyeball, przy których nie sposób nie szczerzyć sie pod nosem :D Przyjemna muzyka, specyficzna grafika i system walki rodem z jrpgów, który osobiście uwielbiam :D
Posted 22 July, 2014.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-10 of 10 entries