Plan jest taki że chcę wydobywać żelazo, buduje więc kopalnie żelaza, okazuje się że brakuje narzędzi, buduje narzędziownie, brakuje drewna, buduje tartak. W teorii jako iż mam drewno to powinninem mieć narzędzia a jak mam narzędzia to powinnienem mieć żelazo. Okazuje się że budynki nie chcą zatrudniać. Zwiększam zapotrzebowanie w kraju na żelazo na różne sposoby. Bez skutku. Pomimo że koszty wejściowe są mniejsze niż koszty wyjściowe, że towar wchodzący do budynku jest tańszy niż wychodzący z budynku to magicznie budynek nie może zatrudnić. Ja nie wiem czy ci ludzie umierają w tych kopalniach czy może z głodu. Dofinansowywuję budynek. Okazuje się że ludzie istnieją i zaczynają pracować ale wychodzę z tym interesem na minus. Kończę dofinansowywanie. Ludzie uciekają z budynków. Zmieniam metodę produkcji narzędzi na wykorzystujące żelazo i drewno bądź na tylko z drewna. W tartaku ustawiam albo produkcję drewna z narzędzi albo z powietrza. Nic nie działa. Za każdym razem budynki zatrudniają albo w jakimś niewielkim stopniu albo wcale. Wszystkie budynki, narzędziownia, tartak, kopalnia żelaza są w jednym miejscu więc ceny lokalne bądź "dostęp do rynku" czy inna infrastruktura nie są problemem. Kwalifikacje też nie powinny być problemem bo nie wydaje mi się żeby moi ludzie potrzebowali wykształcenia wyższego żeby okiełznać zasoby naturalne. Ja w każdym razie nie jestem w stanie okiełznać geniuszu tej gry i zostawiam ją dla ludzi bardziej rozumnych ode mnie. Grę polecam ale tylko tym którzy rozumieją rzeczy nierozumiane. Ja wracam do europki w której to budynek daje mi pieniądze, pieniądze dają mi wojsko, wojsko daje mi wojnę, a wojna daje mi satysfakcję. Pozdrawiam.