1
Products
reviewed
234
Products
in account

Recent reviews by Bushu

Showing 1-1 of 1 entries
No one has rated this review as helpful yet
1
240.6 hrs on record
Dwa słowa - ponadczasowy klasyk. Nawet przed oficjalnym zakupem na Steamie, niezależnie od ilości podejść i osób, z którymi miałem okazję ogrywać ten tytuł, Dying Light zawsze było grą, która potrafiła mnie wciągnąć na setki godzin w trybie co-op. Mając na uwadze rok wydania, mimo wszystko trzeba nadmienić, iż Techland odwalił kawał dobrej roboty, tworząc świat, którego vibe w mniejszym czy większym stopniu czuć na każdym kroku, tym samym podnosząc standard gier tego typu o solidny poziom wyżej. Miasto Harran to nie tylko wyblakła mapa na tle całej gry, ale niemal żywy organizm, pełen szczegółów, które budują klimat i sprawiają, że chce się eksplorować każdy zakamarek.

Mechanika zaimplementowanego, płynnego parkouru to coś, co naturalnie wyróżnia tę grę na tle innych. Bieganie po dachach, skakanie przez przeszkody i unikanie hord nieumarłych to czysta frajda. Największą adrenalinę czuć szczególnie w nocy, gdzie na ustawieniach domyślnych po prostu nic nie widać bez latarki, a losowe natknięcia się na przemieńce w najmniej oczekiwanych momentach potrafią wywołać ciarki na plecach.

Walka? Brutalna, krwawa i satysfakcjonująca. Praktycznie każdą broń białą można ulepszyć lub zmodyfikować wedle własnego uznania i delektować się każdym zadanym ciosem lub jego specjalnym efektem pobocznym. Niemniej jednak, według mojej skromnej opinii najbardziej intensywnym etapem gry jest początek/okolice mid-game, gdzie ten ciężar posiadanego rodzaju broni białej można faktycznie odczuć w trakcie walki bez zabijania zombie jednym ciosem, potem niestety staje się to rutyną, aby tylko oczyścić sobie drogę.

Fabuła jest OK, bardzo liniowa, nic więcej. Historia Kyle'a Crane'a jako agenta GRE zrzuconego do strefy kwarantanny stała się bardzo ikoniczna i z pewnością jest warta doświadczenia we własnym zakresie, lecz nie przeżyje się jakiegoś specjalnego "wow" i nie ma jakichś bardzo niespodziewanych zwrotów akcji. Dying Light po prostu trzyma swoje tempo, które czasami może być niezrozumiałe - albo za szybkie, albo za wolne, aczkolwiek początkujący gracz raczej tego nie odczuje.

Sceneria dźwiękowa w tej grze to po prostu niepodważalny obłęd i jedna z największych zalet. Cały ambient wszystkich dostępnych sektorów, losowe dźwięki otwierających się studzienek kanalizacyjnych, przerażające odgłosy napierających/pasywnych zombie, można by wymieniać godzinami, ale to wszystko składa się w jedną, perfekcyjną, i czasami stwarzającą niepokój całość.

Bolączką jest na pewno powtarzalność nudnych zadań pobocznych. Znajdź to, przynieś tamto, dowiedz się tego i tamtego, czasami się odechciewa. Dziwnym elementem jest także zachowanie przeciwników w postaci innych ludzi (bandyci, ludzie Raisa etc.), którzy momentami zachowują się jak totalne drewno, a momentami potrafią zablokować lub przewidzieć każdy ruch gracza, jeżeli akurat ten zdecyduje się na pojedynek bronią białą. Być może jest to celowe, ale czasami potrafi wyprowadzić z równowagi.

Dying Light to czysta perełka - solidna dawka akcji, podstawowej eksploracji i survivalu. Jeśli ktoś lubi dynamiczną walkę, adrenalinę i trochę się pośmiać z własnych porażek (bo na pewno będą), to ta gra jest na pewno dla niego. Harran to miejsce, które wciąga, straszy, denerwuje i daje frajdę, jakiej długo się nie zapomni.
Posted 18 April, 2020. Last edited 27 February.
Was this review helpful? Yes No Funny Award
Showing 1-1 of 1 entries